piątek, 12 grudnia 2008

Łapka

I znowu występ gościnny...

Tym razem głos oddaję Łapce, maleńkiej i chudziutkiej kici...

Koteczka mieszka w Krakowie. Została znaleziona przez Natalię, która jest teraz Dużą Laimy i Gizma (u mnie - Guzika).
Mała Łapka leżała w dole, odcięta od pożywienia i wody. Musiała dużo czasu tam spędzić, była bardzo wychudzona. Wygląda na to, że i wcześniej często cierpiała głód: jest wielkości 3-4 miesięcznego kociaka, ale ma już stałe ząbki.
Łapka ma niestety problemy zdrowotne. Gdy została znaleziona okazało się, że jej całe ciałko jest pokryte strupami i ma dużą ranę na nóżce. Strupki okazały się grzybicą. Rana została zaszyta, jednak problem powraca - ostatnio błyskawicznie pojawiła się nowa ranka. Trudno powiedzieć, na jaką chorobę cierpi biedna kicia, jednak Natalia dokłada wszelkich starań by zmniejszyć jej cierpienia i znaleźć przyczynę dolegliwości. Przypuszcza się, że chodzi o zakażenie bakteryjne, które powoduje zapalenie skóry...
Na domiar złego, mała po przeprowadzce do domu złapała koci katar. Na szczęście po antybiotyku już jest dobrze.

A oto ona:


Na tym zdjęciu widać opatrunek na tylnej łapce. Nóżka jest częściowo unieruchomiona, więc mała musi radzić sobie na razie z trzema łapkami. W bieganiu i innych zabawach jej to jednak nie przeszkadza :)


Łapka mimo choroby i ciężkiej przeszłości jest radosnym, miłym, bardzo proludzkim kotem. Dzięki Natalii nabiera siły i ciałka...

Łapka bardzo potrzebuje domu. Jeśli postanowisz się zaopiekować tym biedactwem napisz na adres Natalii
madlen_20@prokonto.pl

Postanowiłam zamieścić informację o Łapce także w tytule bloga, gdyż jest to na razie jedyny sposób, w jaki mogę pomóc kotce i Natalii. Azyl chwilowo nie może przyjąć kolejnego kota...

piątek, 5 grudnia 2008

Kostek...Kosteczek...

Kiedy go zobaczyłam łza w oku mi się zakręciła... Kostek to psiak, który dostał imię bardzo adekwatne do swojego stanu - to kosteczki obciągnięte skórką. Jest tragicznie wychudzony. W tej chwili to jego najpoważniejszy problem zdrowotny: jest karmiony pięć razy dziennie, małymi porcjami.



Niestety, za tą psią tragedią prawdopodobnie stoi jakiś niegodziwy człowiek. Kostek został prawdopodobnie więziony w ciasnym pomieszczeniu lub uwiązany na łańcuchu, bez pożywienia i wody...Ma odleżyny i inne problemy skórne.



Postanowiłam napisać o nim na moim typowo kocim blogu, bo jego życie i zdrowie zależy teraz od rehabilitacji, od kogoś mądrego i kochającego, który odbuduje jego siły. Jego rekonwalescencja potrwa zapewne bardzo długo.

Kostek potrzebuje bardzo puszek Royal Canin Convalescence Support. To karma przeznaczona właśnie dla psów w czasie rekonwalescencji. Azyl bardzo prosi o wsparcie chociaż taką puszeczką...

Oto psia strona Cichego Kąta: http://www.schroniskodlazwierzat.com.pl/ Na niej cała historia Kostka i dodatkowe informacje o tym, jak można pomóc temu biedakowi...

niedziela, 30 listopada 2008

Problemy z wychowaniem Dużego

Wiadomo, że Duży to czasem jest do niczego, bo na przykład zajmuje się sobą a nie mną. Czyta coś, zupełnie bez sensu, albo co gorsza je i w dodatku się nie dzieli (nawet ogórka nie chce dać...). Bywa, że pracuje, czego nie rozumiem, ale wygląda na zmęczonego, więc go pocieszam i staram się wpychać mu częściej nosek do ucha, oka, albo co tam się trafi. Nie wiem, dlaczego mnie zrzuca z kolan, ale jestem konsekwentna i staram się go nauczyć, że nie może mnie zrzucać, kiedy chcę być na jego kolanach. Wydaje się kompletnie uparty.
Zdarzają się jednak chwile, kiedy należy użyć środków bardziej drastycznych.
Pokażę jak to się robi, żeby zwrócić uwagę zupełnie niezainteresowanego Dużego.

1. Wchodzimy na kolana. Najlepiej w sposób Zaskakujący i Nieoczekiwany.
2. Robimy duże oczy. O tak:


3. A potem próbujemy zrobić jeszcze większe:


Jeśli nie zostaniemy należycie ukochani to przynajmniej ktoś nam zdjęcie zrobi...

piątek, 28 listopada 2008

Kilka słów o codzienności i odchudzaniu kota...

Kawałek Tocia zza kawałka Xeny ;)

O codzienności...

Xena jak się okazało jest bardzo elastycznym kotem. Kiedy nie stresujemy jej np. leczeniem uszu robi się gotowa do współpracy ze wszystkimi, łącznie z Mimblą, o Toci nie wspominając. Gorzej, że w końcu trzeba kiedyś kotu zrobić przegląd - ma już jednak 14 lat, zawsze się może coś w tym ciele "porobić". Wygląda na zdrową, jednak wolę dmuchać na zimne.
Zapędy dyktatorskie Tocince można wybaczyć, gdy się weźmie pod uwagę to, że cały czas próbuje usilnie rozruszać dwie starsze panie. Xenę skutecznie, Mimblę niekoniecznie.
Problem polega na tym, że Xena jest szczupła. Podniesienie tyłka z podłogi nie sprawia jej więc specjalnego problemu...

Coś zobaczyłam. Upoluję.



Kilka słów o nadwadze i otyłości u kota...

Mam wrażenie, że bardzo niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo niebezpieczna jest nadwaga. Niewielu też wie od jakiej wagi zaczyna się niebezpieczeństwo. Zainteresowanych wysyłam do lekarza weterynarii, który podczas rutynowej kontroli zdrowia kota, powinien też określić jego wagę i zbatać czy jest ona prawidłowa. Tak czy inaczej nie należy bagatelizować problemu, jeżeli chcemy odpowiedzialnie podejść do opieki nad naszym kotem i zapewnić mu dwadzieścia lat spokojnego i komfortowego życia w naszym towarzystwie.
Często zdarza się tak, że osoby, będące opiekunami kotów (domowych czy dzikich) zachowują się, jakby były na wojnie... trzeba utuczyć kota, by wyglądał "dostatnio", jakby na wypadek głodu, żeby był okrąglutki i ładny. Taki... archetypicznie gruby.
Jednak trzeba zdać sobie sprawę z tego, że duża masa wcale nie czyni naszego kota szczęśliwym, tak samo jak zbyt duże ilości pożywienia i zbytnia jego dostępność. Wystarczy porównać koty szczuplejsze, zwykle bardziej witalne i radosne, do ociężałych, przygnębionych grubasów.
Pierwsza pomoc w wypadku, gdy stwierdzisz, że Twój kot jest gruby powinna przebiegać następująco:
- kot powinien otrzymywać pożywienie w porcjach, nie zaś mieć do niego dostęp przez cały czas. Usuń miseczkę z jedzeniem, ustal pory np. 3 posiłków w ciągu dnia.
- sprawdź, jakie są wskazania jeśli chodzi o dawkowanie karmy Twojego kota. Niektóre firmy podają zawyżone dawkowanie, co prowadzi do otyłości. Są to na ogół ci sami producenci, których pożywienie ma 4 % mięsa. Radzę sprawdzić na opakowaniu jego zawartość. Kot jest mięsożercą i potrzebuje mięsa a nie soi i papki buraczanej z popiołem.
- dawkę dzienną pożywienia podziel i podawaj w trzech porcjach. Kot będzie jadł z wielkim entuzjazmem, jeśli do tej pory miał cały czas dostęp do jedzenia.
- zapewnij swojemu mruczkowi ruch tzn. zabawę. Bardzo dobrze jest, gdy kot ma swojego kociego towarzysza.
- idź do weterynarza, skonsultuj z nim problem, ustalcie plan odchudzania, wybierzcie odpowiednia karmę.

Także zwykle widzę (przez kamerkę internetową obsługiwaną przez Bartka ;) ) ganiające się i dziko podskakujące Tocię i Xenę. Mimbla w tym czasie siedzi. Siedzi. Patrzy. Głową rusza tylko w stanie najwyższej konieczności. Wyższa konieczność następuje, gdy przychodzi Tocia i wyrazi pragnienie ssania Mimbli, co oznacza "w ryja" i "fuu". Nie lubimy tego, nie, nie.
Niepokoi mnie jej nieruchawość. Z kotami pod tym względem jest jak z ludźmi: nadwaga i brak ruchu są szkodliwe. Na dodatek dolegliwości te powodują błędne koło: kot z nadwagą nie będzie się ruszał, nieruszający się będzie gruby. I tak w kółko. Trzeba zmniejszyć ilość jedzonka i izolować od misek innych kotów.
Mimbel jest pod tym względem upierdliwy. Zjada swoją porcję (precyzyjnie wyznaczoną wg wskazań producenta - jedzą Bento Cronen premium) w tempie ekspresowym, po czym zabiera się za jedzenie Toci, która zamiast jeść myśli. Głównie nad tym, co by tu zbroić albo jak by tu wskoczyć panu na kolana. Bo pan jest taki fajny i nie może czekać.
W końcu Tocia zapomina o jedzeniu , a Mimbla metodycznie opróżnia miskę.
Rezultat: Mimblę można dalej toczyć, mimo już niemal dwumiesięcznego ograniczenia w jedzeniu.

Bartek zbyt wielkiem motywacji do bardziej radykalnych metod odchudzania Mimbli nie ma, bo czas podawania posiłków w dwóch pomieszczeniach wydłuża się mniej więcej dwukrotnie. Należałoby później także znosić amory Mimbli, która zapewne zapałałaby nagłą miłością do Podajnika Karmy (nie brzmi to nieco mistycznie? :P) i byłaby trzykrotnie bardziej absorbująca niż teraz.
Nie dziwię mu się wcale... Chyba jednak poświęcę się i ją odchudzę, kiedy wrócę ;)

Mru.


czwartek, 27 listopada 2008

Nudy


Nudy...


...nudy...

...i tu też nudy...


...a może by tak...


...coś zbroić??



Dziecko, co ty wyprawiasz... Zawału przez Ciebie dostanę. Widzisz, już mi język wypada. Nie, wcale się od Xeny nie nauczyłam.


poniedziałek, 24 listopada 2008

Spojrzenia

Każde kocie spojrzenie, tak jak i ludzie, ma w sobie coś wyjątkowego. Jakby ktoś nie wierzył, że koty miewają różne charaktery...wystarczy popatrzeć im w oczy.


Tocia. Esencja niewinności. Ciekawość. Morze kociej miłości do całego świata. Ale najbardziej do Pana ;)


Xena. Mądrość. Po prostu. W czystej postaci.


Mimbla. Samotność.

Mimbla wciąż czeka... czeka... jest cierpliwa. Sypia grzecznie pod szafką na buty. Cóż, takie jej ulubione miejsce. Czasem pogada sobie z koleżanką Xeną. Czasami umyje smarkacza Tocię, przecież to dziecko jeszcze. Wciąż boi się o jedzenie - przez głód, którego w życiu doznała - więc apetyt ma niepohamowany. Bartek ma w związku z tym wielki problem z utrzymaniem jej prawidłowej wagi. Czasem nerwowo reaguje na człowieka, choć gdy przekona się, że ręka to nie kij/grabie/łopata (kto wie...) daje się głaskać, czasem pomruczy. Jest zdrowa, miła, łagodna, piękna... kto ją zechce? Już ponad pół roku czeka na domek.

niedziela, 23 listopada 2008

Pełna kontrola

Tocia wcale nie leży na monitorze po to, żeby było jej ciepło w zimowe, listopadowe dni. Proszę zwrócić uwagę na kamerę...

Tocia kontroluje....

...wcale nie dziwię się, że Mimbla i Xena postanowiły ukrywać się pod szafką na buty.

poniedziałek, 17 listopada 2008

niedziela, 16 listopada 2008

Wieści, wieści

Zawsze ogromnie cieszę się z wieści, które dostaję od Opiekunów kotów, które były u mnie w domu tymczasowym... Każdy mail i każde zdjęcie wywołują u mnie dobry humor :). Mam wtedy poczucie, że robię coś dobrego dla tych kotów i że nasza decyzja o nowym domu dla kociaka była dobra - że jest szczęśliwy i ma bardzo dobrą opiekę.

Niedawno napisała do mnie Duża Andromedy-Zuzi, mojej pierwszej Tymczaski. Trzytygodniowe maleństwo z niewielkimi szansami na przeżycie wyrosło na naprawdę piękną kicię. Zuzia już jest wysterylizowana, a co mnie ogromnie cieszy zniosła zabieg bardzo dobrze. Na zdjęciach, które dostałam, widać kota zadowolonego i pięknego, dobrze odżywionego, a jednak nie spasionego. To jest wielka satysfakcja... pozwolę sobie tutaj zamieścić jedno zdjęcie "mojego" piegowatego Pręguska.... I podziękować Opiekunce za tak wspaniały prezent, jakim są te zdjęcia :)




Niedługo później obejrzałam kolejne zdjęcia Nuki-Czesi, czyli córeczki Mimbli. To prawdziwy nietoperz ;). Jest prześliczna. Pozwolę sobie tutaj zareklamować zdjęcia jej opiekunki, bo są rewelacyjne! Przy okazji pokazują, jak można dużo i rozsądnie korzystać z szeleczek - Czesia jest wyprowadzana na spacery i wyraźnie jej się to podoba. To propozycja dla tych, którzy nie do końca potrafią się pogodzić z tym, że kot nie wychodzi, jednak w trosce o jego zdrowie i życie nie wypuszczają go bez opieki.

Oregon-Mago ma swojego bloga, do którego podawałam już tu linka. Przyjemnie jest na bierząco śledzić jego losy - jest coraz ładniejszy, coraz mężniejszy i...chyba niezbyt mądrzeje ;).

Zauważyłam, że wielu opiekunów zapomina o roślinach, więc na potrzeby wszystkich zainteresowanych podaję tutaj strony, na których można znaleźć listę roślin trujących dla kotów. Jest ich tak wiele, że można nie zapamiętać, a ja nie miałam do tej pory tak pełnej listy, którą mogłabym podać komukolwiek. Założę się, że i ta ma jakieś braki, ale z tego, co zauważyłam, obejmuje większość domowych roślin, hodowanych w Polsce :).

http://www.aspca.org/site/PageServer?pagename=pro_apcc_toxicplants

sobota, 15 listopada 2008

Wróciła...

Andaluzja wróciła z adopcji... I to po jednym dniu :(... bardzo mi przykro. Niestety nowa opiekunka nie podołała stresowi, który wywołany był konfliktem nowo poznanych kotów.

Problem jest bardzo powszechny. Duża część wczesnych powrotów z adopcji spowodowana jest właśnie konfliktem z innymi zwierzętami w domu. Nie znam się zupełnie na relacjach psio-kocich, więc nie będę się tu wypowiadać na ich temat. Jednak pozwolę sobie powiedzieć parę słów o nawiązywaniu relacji kocio-kocich.
Koty są bardzo elastyczne, dlatego można "narażać" je na nowe sytuacje społeczne np. kociego kolegę. Na dobrą sprawę większość z nich dobrze znosi taką zmianę. Parę dni stresu i po kłopocie. Koty zaczynają bez problemu jeść, akceptują się, bawią się razem czy nawet zwyczajnie tolerują.
Zdarza się jednak, że jeden z kotów przeżywa większy stres - to zależy od kota i każdy ma własny sposób przeżywania takiej zmiany. Wskazane wtedy jest zachowanie spokoju i zapewnienie swojego kota o tym, że jest wspaniały, chciany i wyjątkowy. Należy pilnować, by jadł i pił, gdyż koty po krótkim czasie nie przyjmowania płynów albo jedzenia chorują ciężko na wątrobę, nerki, odwadniają się.
W razie cięższego przebiegu aklimatyzacji do nowej sytuacji można zwrócić się po pomoc do "kociego behawiorysty", który może np. zalecić krople Bacha (np. www.czarny-kot.pl :)), do weterynarza albo osoby doświadczonej w oswajaniu ze sobą kotów.

Pisałam o zachowaniu spokoju. Cóż, czasem właśnie to jest najlepsze lekarstwo na kocie problemy - nasz ludzki spokój. Miejmy świadomość, że każdej nowej relacji towarzyszy stres - przeżywamy go często także i my. Nie trzymajmy zwierzaków pod kloszem...Pozwólmy kotom bez naszej ingerencji ustalić hierarchię między sobą, zademonstrować swoją siłę, zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa na własną rękę, a wreszcie ustalić wzajemne relacje tak jak się to im podoba.
Wtedy nasze decyzje będą mniej obarczone błędem, bardziej odzwierciedlały będą decyzje naszych kotów :).

piątek, 14 listopada 2008

Szczęśliwy dzień dla Andaluzji :)

Andaluzja pojechała dziś do domku... ze źródeł tajnych/poufnych wiemy, że może nazywać się Aluzja (podoba mi się!)... będzie miała kocią koleżankę, co bardzo mnie cieszy, bo Andaluzja to towarzyski zwierz :)).

Smutno...trochę...przypominam sobie moment, w którym znalazłam tego małego szczekającego brudasa o wystających we wszystkie strony żeberkach. Obleziona przez pchły, robaki i oblepiona rzepami była najbrzydszym kociątkiem świata - po umyciu wyglądała tylko trochę mniej żałośnie, ale za to poczuła się lepiej. Szybko doszła do siebie...stając się prawdziwym Kocim Motylem...tylko jakie skrzydełka udźwignęłyby taki wielki tyłek ;)...

Kociątko małe - życzę Ci całego życia szczęśliwego u swojej Dużej! A nowej opiekunce - dużo obecności mruczącej i udeptującej, ganiającej, ale przede wszystkim bliskiej:)

Al Andaluz w pozycji zamyślonej - jeszcze u mnie :)

PS. Mimw! Nie martw się! :) Na pewno będzie jej dobrze :))

sobota, 8 listopada 2008

Urocza

Dostałam znów zdjęcia Mimbli... jest urocza :) Nigdy nie przypuszczałam, że może się aż tak rozluźnić przy Xenie. Ale najwyraźniej czuje się bezpiecznie:

Języczek obowiązkowo na wierzchu...


I tu też...

A tu pilnujemy Toci. Żeby sobie krzywdy nie zrobiła. No, i żeby innym też nie robiła ;)

Xeny ulubione futerko

Futerko pod oknem jest świętym miejscem. Z wszystkich kotów, jakie do tej pory śmiały przeszkadzać Xenie w egzystencji tylko Andaluzja mogła na nim spać obok Xsiężnej. No, może jeszcze ewentualnie Tocia ;).


Futerko stanowi legowisko nocne i dzienne, punkt obserwacyjny i "z góry upatrzone pozycje". Kiedy pomarańczowa zasłonka jest odpowiednio zaciągnięta można stworzyć tu również bastion spokoju przeciwko dzikim hordom małych stworów. Niestety na zimę trzeba będzie przenieść się pod szafkę z butami (patrz post pt. "Świat stanął na głowie" - zdjęcia szafki ;) )
Xena schudła :) Bartka starania dają ładne efekty. Myślę, że już jej wystarczy. Ostatnio zlała Mimblę za wkładanie łba do jej osobistej miseczki. Co za bezczelność ;)
Kiedy w grudniu wrócę do Krakowa przydałoby się zrobić przegląt kota. Tzn. dokładne badania krwi. Oczywiście w ramach prezentu na 14 urodziny :D. Wydaje mi się, że wypadałoby zobaczyć, co z nerkami, które były w styczniu "takie se" i wątrobą, która co prawda była w normie, ale lepiej dmuchać na zimne (mam uraz po tym, jak mnie wet nastraszył - przez przypadek). Xiężna czuje się dobrze, więc na szczęście nie trzeba się z tym szczególnie spieszyć - uff... :)))

piątek, 7 listopada 2008

Dla tych, co rano oglądają bloga

Życie bywa czasami głupie, szare, denerwujące, obrzydłe, durne, męczące, niesprawiedliwe, zbyt długie, zbyt krótkie, nudne, dziwne, wyczerpujące, nie takie, złe, i w ogóle.

Ale nawet, gdy Twój ogon znajduje się w wodzie, gdy możesz pogadać z przyjacielem wszystko powinno zdawać się nieco lepsze ;)


Oregon/Mago kilka dni przed wyjazdem do swego wymarzonego domku. Jak widać rozumu mu z wiekiem nie przybywa ;).

Świat stanął na głowie...

Oczom swoim nie wierzę - od komentowania się powstrzymam...

:D



Ten dziw przyrodniczy dzisiejszy jest być może spowodowany zachowaniem Toci. Ta mała zołza wymyśliła sobie, że chce być "samicą alfa" (co z tego, że wysterylizowana i co z tego, że kot ;)) i że stłucze wszystkich, którzy staną jej na drodze do Wyłącznego Posiadania Pana. Bartek ze zdumieniem zaobserwował, że Mimbla bez problemu dała się zepchnąć na niższą pozycję w hierarchii... z Xeną nie pójdzie Toci tak łatwo, w końcu to jednak twarda baba. Wolałabym zresztą, żeby to jednak ktoś rozsądny rozdawał karty w tym stadzie...
Królewna wyobraża sobie chyba, że jest już niepodzielnym władcą i wymyśliła sobie pałac. Ma też, jak widać, kamerdynera :P

Kto by pomyślał, że taki kurdupelek jest w stanie sterroryzować trzykilową kotkę w średnim wieku...

poniedziałek, 3 listopada 2008

Oregon czyli Mago ma domek! :)

Nasz śliczny Oregonik ma dom! :) Ma też nowe imię - Mago.

Pani, która go adoptowała jest odpowiedzialną, miłą osobą i na dodatek obiecała dawać na bieżąco znać co słychać u naszego grubaska!

Bardzo się cieszymy! :)


Tu będą pewnie jego aktualne zdjęcia i może nawet jakieś informacje... Cieszę się, że będę mogła popatrzeć jeszcze, jak dorasta :D


Tylko biedny TŻ został z trzema kotami. No i Tocia biedna, bez braciszka. Wczoraj postanowili się sobą nawzajem zajmować: Bartek pozwalał Toci się napastować, tj. wskakiwać w nieskończoność na kolana oraz mruczeć aż do znudzenia i ogłuchnięcia. A Mimbla zajmowała się Tocią, a raczej jej toaletą, przyjmując, że sama dobrze tego nie zrobi ;). Tocia z kolei wdrożyła plan bombardowania miłością (wdraża go codziennie z mniejszym lub większym natężeniem) i z jeszcze większą czułością wsadzała język do nosa mojego TŻta ;), a mruczała tak, jakby sobie chciała mózg wydmuchać nosem - swoim ;).

Na adopcję czeka jeszcze Mimbla...
Andaluzja, która jest dalej u Mimw, będzie za to miała odwiedziny w ten czwartek! :) Oby kogoś tak fajnego, jak Pani, która adoptowała Oregona-Mago :).

Druga część Mimbli (od głowy ;))

Nie ma w sobie nic z typowego dzikusa, mimo iż prawdopodobnie całe swoje życie spędziła na polach otaczających Kurdwanów, poniewierana przez ludzi, pewnie wyrzucana z kolejnych posesji i piwnic podczas połogów albo tuż przed porodem. Przecież koty brudzą, więc trzeba wyrzucić...
Jednak nigdy nie stała się agresywna. Jest łagodna, chętnie przychodzi poprosić o głaskanie. Czasem tylko w tych pięknych zielonych oczach można zobaczyć strach przed człowiekiem, który np. zbyt gwałtownie się do niej zbliży. Mimbli potrzeba dużo czasu na aklimatyzację, na zapoznanie się z nowymi kotami.
Jest zupełnie niedominująca, więc Xena "ustawiła" ją sobie bez problemu. Niestety jest też przez nią notorycznie stresowana, bo Mimbla to żarłok i nawet w obliczu starcia z Księżną nie może się oprzeć pokusie kradzieży zawartości jej miski...
Bywa jednak, że się rozluźni: wtedy bawi się jak mały kotek, biega razem ze swoimi przybranymi dziećmi, uwielbia piłeczki i myszki. A ulubionym miejscem do zabawy są wszelkiego rodzaju rulony...np. karimata, którą można przerobić za pomocą pazurków w rzeźbę abstrakcyjną.
Mimbla to zupełnie niekłopotliwy kot. Nie trzeba się nim jakoś szczególnie zajmować, jest zdrowa, wysterylizowana...potrzebuje tylko nieco cierpliwości, trochę ciepła, własnego domu i własnego człowieka, do którego będzie mogła mieć zaufanie.





sobota, 1 listopada 2008

Sesja zdjęciowa - pierwsza część Mimbli

Mój TŻ postanowił zrobić sesję zdjęciową Mimbli. Wyzdrowiała, wypiękniała, wybłyszczała. Sterylizacja bardzo dobrze jej zrobiła - poprawiła się odporność, futerko straciło w zasadzie rudawy odcień, który miało wcześniej. No i zdecydowanie chętniej się bawi, więc na pewno ma lepsze samopoczucie. Dziś tylko trzy zdjęcia - jutro następne :)





to ja jestem taka duża?


czwartek, 30 października 2008

Jesteśmy strasznie czyści...

...bo się myjemy dużo



bez komentarza ;))

Bernard

Jak pewnie się domyślacie, Bernard także szuka domu. Postanowiłam dać mu miejsce na moim blogu, bo to zupełnie niezrozumiałe, dlaczego tak piękny i miły kot nie ma jeszcze swojego Własnego Człowieka. Popatrzcie tylko na te oczy...


Bernard przebywa w tej chwili u mojej przyjaciółki Izy. Nie będę się rozpisywać o jego charakterze, bo ona robi to najlepiej. Najnowsze informacje o pięknookim Bernardzie, a także dwóch innych kociakach - Docie i Necie, które też są u Izy, na tej stronie: www.kocieta.blogspot.com

Zapraszam :) Fantastyczna lektura i piękne zdjęcia!

środa, 29 października 2008

Kocie sny

O czym śnią koty?...

Znalazłam ostatnio taki strasznie smutny teledysk Moby'ego. Utworek nazywa się
"Dream about me" i sam w sobie jest średni, za to sam filmik mógłby służyć jako skuteczna tortura dla kociarzy (mimo, że kotek jest tu pretekstem do powiedzenia czegoś innego). Oczywiście, że się poryczałam. Musiałam aż na odtrutkę posłuchać Genesis... ;)

A koty śnią dużo...

Sen jest jedną z ulubionych kocich rozrywek. Można przez sen polować, czaić się, pałaszować pluszowe myszki - co się tylko sobie wymarzy. Bardzo zabawne jest jak kot śniąc porusza łapkami, "biega", węszy, pomrukuje, jakby zobaczył coś bardzo, bardzo godnego natychmiastowego upolowania.

Śpi się, jak wiadomo, najlepiej razem.
Tylko nie zawsze jest wygodnie...


Bo ktoś się strasznie panoszy...

Na razie nieśmiało i na marginesie chciałabym poinformować, że niedługo Oregona będą czekały dobre wieści... i kolejny kotek nie będzie miał takiego smutnego życia jak ten w teledysku Moby'ego...

wtorek, 28 października 2008

Kot książkowy

Zdjęcie niestety kiepskiej jakości i nie oddaje całe urody naszej Toci...
...ale za to pokazuje, że Tocia jest Kotem Książkowym.
I lubi szafkę....

...co więcej inne koty też lubią tą samą szafkę... zastanawiam się, jakim sposobem mój TŻ jeszcze nie może przyjąć do wiadomości (tj. jak mu się to udaje, by nie do końca przyjmować...), że koty:

1. Wchodzą wszędzie, gdzie mają możliwość wejść, np. na szafkę z książkami. Nie biorą pod uwagę tego, że jest niestabilna i leżą na niej Bardzo Ważne Rzeczy.
2. Ostrzą pazurki na rzeczach, na których przyjemnie się ostrzy pazurki. Do tej kategorii należy ulubiony plecak TŻta, który bardzo łatwo się zaciąga.
3. Interesują się jedzeniem swojego Ukochanego Pana, mimo, że jest Ukochanym Panem. Ale jedzenie to w końcu jedzenie ;). Nawet jeżeli są to ogórki.
4. Ale przede wszystkim Pan jest Ukochanym Panem, więc trzeba próbować wskakiwać mu na kolana, bo jest fajny i ciepły. Nawet jeżeli ma się odbyć 20 (słownie: dwadzieścia) prób wskoczenia i zostania, to warto to robić, bo może w końcu znudzi mu się zrzucanie...




...TŻ oczywiście liczy na to, że to właśnie Toci pierwszej znudzi się wskakiwanie... ;)

piątek, 24 października 2008

Ciach!bezdomność

Chciałabym przypomnieć tu bardzo ważną akcję, organizowaną przez Cichy Kąt, a mianowicie "Ciach!bezdomność". To bardzo ważne przedsięwzięcie, wręcz priorytetowe dla azylu. Przecież zajmuje się on łagodzeniem skutków bezdomności, których przyczyną jest niekontrolowane rozmnażanie się olbrzymiej ilości kotów... Akcja ciachowa ma pomóc rozwiązać ten problem od podstaw, a mianowicie zmniejszyć liczbę kotów zdolnych do rozrodu poprzez sterylizację zarówno kotów wolnożyjących, jak i azylowych.

Na tej stronie można dowiedzieć się więcej na temat szczegółów akcji.


Wszyscy są zaproszeni do uczestniczenia w niej. Niezależnie od tego, czy masz akurat parę groszy, by pomóc finansować sterylizacje, czy też masz ochotę przetrzymać po sterylizacji czy złapać dzikiego kota - wszystkie działania są potrzebne. O szczegółach dowiesz się na stronie.
To właśnie w ten sposób można w sposób skuteczny pomóc kotom, bez konieczności brania na siebie odpowiedzialności za jednego konkretnego - na całe życie, czy też za jego część, jak to robi dom tymczasowy.
Może kiedyś sytuacja polepszy się na tyle, że klatka-łapka będzie stała zakurzona w piwnicy i tylko od czasu do czasu będziemy wyciągać ją, by sprawdzić, czy zupełnie nie przerdzewiała...



wtorek, 21 października 2008

Andaluzja Przytulanka

Andaluzja robi postępy!

Odkąd przeprowadziła się do Mimw, gdzie ma stałą opiekę i mizianie całodobowe, gdzie jest wyraźnie MNIEJ kotów i więcej nieco miejsca, mała staje się powoli zupełnie nakolankowym kotkiem...miziaczkiem, przytulanką - w ogóle chrup i mniam :). Jest, jak się okazało już nie raz, zaborcza i charakterna. Nie daje sobie wleźć na głowę, za to z powodzeniem sama to uskutecznia
w stosunku do innych domowników...jednym słowem rozwija się...

Dowód: http://www.wrzuta.pl/audio/qDrTIVAbOx/andaluzja - skutki robienia kotu krzywdy poprzez obcinanie pazurków ;)

Dalej jest nieprzyzwoitym grubasem, ale ten szczegół można chwilowo pominąć ;). Przecież to 3 kilo kociego wdzięku ;)

Straciła już swoje mleczne kiełki. Tymczasowa opiekunka wychodziła ze skóry z niepokoju o to, czy same zechcą wypaść ;). Tak czy inaczej mam prawdziwą pewność, że Andaluzja jest dobrze zaopiekowana...

Rządzę...

...ale i tak czasem trzeba się umyć...

poniedziałek, 20 października 2008

Już nie całkiem, a jednak wciąż tycia...

...Tocia!

teraz moje śliczne maleństwo wygląda tak:

taka jestem slicna...

i z tej strony tes...

niedziela, 19 października 2008

Szarusia - gościnnie...

Szarusia jest kotem z Cichego Kąta. Mieszka w kociarni w Tarnowskich Górach.

I nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że mieszka tam od 2005 roku. To jeden z najdłużej przebywających w CK kotów. Jest już weteranką, choć przecież ma niecałe 4 lata.

Nikt jej nie chce, bo nie jest kotem nakolankowym, nie łasi się, jest płochliwa.
Nikt nie docenia tych pięknych oczu.

Zupełnie tego nie rozumiem: jest inteligentna, jak każdy kot bardzo elastyczna. Na pewno jako jeden z dwóch, trzech kotów mogłaby się czuć bardzo dobrze w czyimś kochającym domu, który nie wymagałby od niej natychmiastowego stania się kochanym przytulaczkiem.

Przestańmy koty traktować użytkowo...przecież ważny jest też ich charakter, ich piękno i wdzięk, atmosfera, jaką wprowadzają, a nie tylko funkcja grzałki na kolana.
To miłe, ale to nie wszystko.

Przyjrzyjcie się Szarusi, ona mogłaby rozkwitnąć w domu: