czwartek, 28 maja 2009

SOS dla Cichego Kąta! - one żyją dzięki waszej pomocy...

Przyszedł taki moment, że trzeba to napisać - dopiero zaczął się sezon, a w azylu jest już 75 kotów. To zbyt dużo. Nie dajemy rady z utrzymaniem, więc nie możemy przyjąć już żadnego kota. Każdy wolontariusz wykłada pieniądze z własnej kieszeni na jedzenie, leczenie... gdzie tu mówić o kosztownej sterylizacji, tak potrzebnej, by nie rodziło się więcej kociąt...

Apeluję do wszystkich, których obchodzi los zwierząt pozostających pod naszą opieką - pomóżcie! Czasami wystarczy tak niewiele... każdy grosz się liczy, każda złotówka. Bardzo potrzebujemy dobrych domów dla naszych podopiecznych i pieniędzy na ich utrzymanie...
Jak można pomóc?

adopcja wirtualna - polega na wybraniu jednego kota, dla którego co miesiąc będziemy wysyłać 50 zł. W zamian otrzymujemy meile ze zdjęciami i opisem kota, jego nowych przygód, rozwoju :)

bezpośrednia pomoc finansowa - polega po prostu na jednorazowej (lub jak kto woli ;)) wpłacie pieniędzy na konto azylu.

pomoc rzeczowa - są rzeczy, których azyl nieustannie potrzebuje, jednak należy najpierw dowiedzieć się, czego konkretnie - niepotrzebne rzeczy trzeba wywieść na wysypisko, a to jest kosztowne.

Zapraszamy na stronę www.azyl.org - tam znajdziecie bieżące informacje o kotach i życiu azylu. Może właśnie tam znajdziecie swojego wymarzonego towarzysza?...

środa, 27 maja 2009

Senny dzień


Za oknem pada i wieje, więc koty zabrały się za swoje ulubione hobby...


...spanie...







zzz...



zzzz...









zzz...


zzz...






Aż tu nagle...

Niespodziewany Desant Nikona :P

czwartek, 21 maja 2009

Jak opiekować się kilkudniowym kociątkiem - instrukcja obsługi



Odpowiadając na oczekiwania czytelników (znów google analytics jest Waszym sprzymierzeńcem ;)) zrobię tu krótką, ekspresową instrukcję obsługi kociaczka, dla którego nie mamy chwilowo karmiącej mamy, a którego chcemy uratować. Co prawda żaden ze mnie specjalista i po szczegółowsze informacje trzeba udać się do dobrego weterynarza, ale to instrukcja ratunkowa, w razie gdy na myślenie i dywagacje filozoficzno-medyczne nie ma czasu. Ale bez paniki - to jest wykonalne.

To jest instrukcja alarmowa - podane tu informacje służą temu, byśmy nie spanikowali znalazłszy kociaczka na drodze, ani też nie zostawili go na pastwę losu. Musimy zdać sobie sprawę, że ślepe, kilkudniowe kocię bez mamki wymaga częstego karmienia - mniej więcej co 2 godziny - oraz regularnego masowania brzuszka i odbytu (kociak w gnieździe nie sika i nie wypróżnia się sam - pomaga mu w tym matka, która w ten sposób umożliwia zachowanie czystości w gnieździe). Pamiętając o tym możemy zrezygnować z jego odchowywania, dopuszczalne jest bowiem usypianie ślepego kocięcia - jego układ nerwowy jest na tyle mało rozwinięty, że zwierzątko nie odczuje bólu i strachu. Ważne jest jednak, nawet jeśli nie możemy go odchować, wzięcie go do weterynarza, który pomoże kociakowi odejść bezboleśnie, inaczej będzie cierpiało chłód i umierało powoli z głodu, bądź padnie ofiarą agresji innego zwierzęcia lub człowieka. To z pewnością jesteśmy winni nawet tak maleńkiemu stworzonku.

Jeżeli jednak postanowimy zająć się odchowywaniem kotka to powinniśmy pamiętać o następujących sprawach:

0. Znalezionego kociaka nie zostawiajmy samego. a) nie znajdziemy go, b) może mu grozić niebezpieczeństwo (to była jedna z najostrzejszych lekcji, jakie dała mi Magda :) ). Oczywiście, gdy już będzie bezpieczny u nas, w domu możemy go zostawić na jakiś czas.

1. Znalezionego kociaczka delikatnie wziąć do ręki i umieścić w ciepłym miejscu. Może to być równie dobrze torebka, jeżeli akurat nie mamy nic innego pod ręką. Kociaczek powinien mieć coś ciepłego przy sobie, dobrze mu dać szalik, rękawiczkę, czapkę, by był izolowany od wstrząsów i ogrzewany. Trzeba pamiętać, że kilkudniowe kocię jest bardzo delikatne, podatne na złamania - nawet kręgosłupa. Należy więc obchodzić się z nim bardzo ostrożnie.

2. Jeśli jest 40-stopniowy upał - nie dogrzewać! Kocię może się przegrzać i odwodnić. W przypadku kilkudniowego maleństwa może to zajść bardzo szybko i doprowadzić do śmierci kotka bądź uszkodzenia np. nerek.

3. Z kociątkiem jedziemy szybko do weterynarza. Oceni on stan zdrowia malucha, nauczy nas odpowiedniej opieki. Jeżeli kociak tego potrzebuje poda mu kroplówkę czy antybiotyk.

4. W przypadku braku możliwości szybkiego transportu zaopatrujemy się w strzykawkę 2 ml (najlepiej kilka) i podajemy kociakowi preparat dla kociąt (np. mixol) lub royal canin convalescence support (dostępny w lecznicach i niektórych, lepszych sklepach zoologicznych). W razie braku takiego preparatu podajemy gęste, ciepławe mleko dla dzieci (np. bebiko). Takie mleko powinno być dwa razy gęstsze niż w intrukcji na opakowaniu. Jest to jednak rozwiązanie awaryjne - ma ono nieodpowiedni dla kota skład.

5. Jak karmić

Rozrabiamy jedzonko z ciepłą przegotowaną wodą do konsystencji gęstej śmietany. Bierzemy strzykawkę (bez igły!), nabieramy do niej trochę płynu.
Bierzemy delikatnie kociaczka na kolana, ustawiamy go tyłem do nas (tak wygodniej!). Najpierw najlepiej sprawdzić jak porusza się tłoczek strzykawki, żeby nie przedobrzyć z podawaniem i nie doprowadzić do śmiertelnie niebezpiecznego zachłyśnięcia. Pamiętając, że kociak ma kruchutką szczękę, delikatnie wsuwamy dziubek strzykawki z boku pyszczka
i podajemy płyn po około 0,1 ml - gdy przełknie podajemy kolejne 0,1 ml itd. Gdy kociątko "zaskoczy" zacznie samo ssać z tej prowizorycznej butelki i zje tyle, na ile ma zapotrzebowanie.

Karmimy co 2 godziny.

6. Po karmieniu obowiązkowo ostrożnie masujemy brzuszek zgodnie z ruchem wskazówek zegara (gdy kocię leży do góry brzuskiem) przez chwilę. Potem bierzemy watkę/kawałek czegoś miękkiego, zwilżamy w ciepłej wodzie i kolistymi, w miarę powolnymi ruchami masujemy tyłek. Kociątko powinno się pod wpływem takiego zabiegu wysiusiać, a także w którymś momencie wypróżnić.

7. Parodniowe kociątko powinno mieć kojec, a w nim ciepły termofor do dyspozycji i coś miękkiego, by moglo się gdzieś wtulić i odejść od źródła ciepła, gdy mu przyjdzie na to ochota. Najprostrza rzecz: pudełko, stary sweter (chociaż można i nowy ;) ), butelka z ciepłą wodą, owinięta szmatą.

8. Gdy już będziemy mieli możliwość jechania do weterynarza pamiętajmy o fachowym preparacie mlekozastępczym. Można go odstawić, gdy kocię zacznie samodzielnie jeść, czyli gdy pojawią się już ząbki (kocię trzeba tego nauczyć, ale wtedy jest do tego gotowe).

Kiedy emocje już opadną i uda nam się uratować malucha poprośmy zaufanego weterynarza o szczegółowe informacje dotyczące odchowywania kociąt. Poinformuje on o szczepieniach, niepokojących objawach, jakie możemy zaobserwować, typie jedzenia jakie podawać itp.


Powodzenia dla wszystkich zastępczych mam i tatusiów! :)

środa, 20 maja 2009

Niezłe aparaty

Mamy nowe kociaki. Niestety, są z mojego osiedla, a to oznacza tyle, że akcja sterylizacyjna powinna przenieść się właśnie tutaj... Na szczęście mama maluszków jest już po zabiegu i czuje się dobrze.

Kociątka są zdrowe i śliczne, jeszcze ofukują człowieka ale bez specjalnego przekonania...Niekiedy nawet zdarza im się wystawić brzuszek do głaskania!

A oto one - ich ojcem chrzestnym został Bartek, więc dostały odpowiednie imiona - Canon, Nikon i Eos ;).

Oto Canon. Biegał sobie beztrosko po zielonej trawce pod blokiem - dzięki niemu odnaleźliśmy też pozostałe kociątka.











Tak wygląda Nikon. To strachulec, ciapa i producent najwyższej klasy fuknięć. Jest bardzo wrażliwy i ciężko przeżył rozstanie z mamą.











Eos. Wspaniała, odważna, inteligentna i rozbrykana. Od razu było widać, że będą z niej ludzie ;).












Cała trójka ma około 6-7 tygodni. Jeśli wszystko pójdzie dobrze i kociaki nie rozchorują się już za jakieś 2-3 tygodnie będzie można je adoptować. Na razie uczą się samodzielnego jedzenia i korzystania z toalety :)

Mam nadzieję, że szybko znajdą wymarzony domek...

sobota, 16 maja 2009

Choroba poadopcyjna - czyli co należy wziąć pod uwagę adoptując kociaka


Pod wpływem ostatnich zdarzeń w Cichym Kącie, gdy tyle zwierzaków po znalezieniu wymarzonego domu nagle wracała, postanowiłam napisać o tym, co powinniśmy brać pod uwagę, gdy adoptujemy kota. Osoba, która przeprowadza proces adopcyjny wspomina o tym zawsze - jednak warto to powtarzać, gdyż często zdarza nam się zapomnieć, że nasza odpowiedzialność za zwierzaka może szybko zostać wystawiona na próbę.

Chodzi tu przede wszystkim o "wady ukryte" kota, którego bierzemy pod swoją opiekę. Zdarza się, że zapewnieni o zdrowiu pupilka, przywozimy do domu zwierzaka w doskonałej kondycji a następnego ranka widzimy obolałe, chore stworzenie. Należy pamiętać, że taka sytuacja jest przeważnie wynikiem stresu: zmiana otoczenia, osób, zapachu, głosów, towarzystwa to dla niektórych kotów ogromny stres, na który niektóre reagują kilkudniowym pobytem za łóżkiem, niektóre zaś obniżeniem odporności. Więc - co robić?

Po pierwsze - nie wpadać w panikę. To mogło się wydarzyć - nowy zwierzak w domu jest trochę jak dziecko. Na początku musimy liczyć się z tym, by poświęcać mu więcej czasu niż przywykliśmy - w przypadku naszych poprzednich pupilków.
Po drugie - nie obwiniać schroniska. Oczywiście zdarzają się przypadki oddawania zwierząt na siłę, bez uprzedzenia adoptującego o ewentualnych dolegliwościach kota ("Jasne, ten kot jest zdrowy jak ryba! Nigdy nic mu nie było!"). Jednak nie należy przerażać się - teraz większość niepaństwowych schronisk z domami tymczasowymi działa humanitarnie, a wolontariusze troszczą się o swoich podopiecznych - po prostu są do nich przywiązani i mają świadomość tego, że zwierzę czuje podobnie jak człowiek. Chcąc zabezpieczyć się przed podobną sytuacją wybierajmy schronisko o dobrej opinii, w której koty nie przebywają w zbyt dużych grupach i mają w miarę indywidualną opiekę. W przeciwnym wypadku wolontariusze mogą zwyczajnie coś przegapić. Po trzecie - obserwować podopiecznego i udać się do sprawdzonego weterynarza. Opisać zaistniałą sytuację. Obniżenie odporności może spowodować prozaiczny koci katar, ale także ujawnić poważniejsze choroby, o których mogli nie mieć pojęcia opiekunowie w schronisku. Lekarz weterynarii powinien w każdym razie "obmacać" kotka, zajrzeć do jego pyszczka, osłuchać, wysłuchać naszej relacji o zachowaniu i samopoczuciu zwierzęcia itd.
Po czwarte - jeśli rozważyłeś/aś oddanie zwierzęcia do schroniska, pomyśl, co Tobą kieruje: pamiętaj, że w dużej grupie kotów chory będzie czuł się gorzej, a jego rekonwalescencja będzie dłuższa (nawet jeśli to koci katar). Nie podejmuj decyzji pochopnie - daj sobie na nią kilka dni. Miej na uwadze dobro podopiecznego!

Jeżeli ze spokojem podejdziemy do ewentualnych dolegliwości naszych zwierzaków zapewnimy sobie i im lepsze samopoczucie, opiekę, ochronę w razie zagrożenia chorobą. Panika i złość są w takich wypadkach kiepskimi doradcami...

W szczególnych przypadkach, gdy zwierzę choruje na groźne choroby, takie jak panleukopenia, powinniśmy pamiętać - oprócz koniecznej w takich wypadkach opieki weterynaryjnej - o odizolowaniu zwierzęcia, unikaniu kontaktu z innymi kotami i psami przez pewien czas oraz powiadomieniu schroniska, z którego kot został wzięty. Taka informacja, dostarczona w porę (szybko!) może uratować życie pozostającym tak kotom. Oddawanie kota do schroniska w takim stanie mogłoby drastycznie zmniejszyć jego szanse na przeżycie i zagrozić innym zwierzętom.