niedziela, 30 listopada 2008

Problemy z wychowaniem Dużego

Wiadomo, że Duży to czasem jest do niczego, bo na przykład zajmuje się sobą a nie mną. Czyta coś, zupełnie bez sensu, albo co gorsza je i w dodatku się nie dzieli (nawet ogórka nie chce dać...). Bywa, że pracuje, czego nie rozumiem, ale wygląda na zmęczonego, więc go pocieszam i staram się wpychać mu częściej nosek do ucha, oka, albo co tam się trafi. Nie wiem, dlaczego mnie zrzuca z kolan, ale jestem konsekwentna i staram się go nauczyć, że nie może mnie zrzucać, kiedy chcę być na jego kolanach. Wydaje się kompletnie uparty.
Zdarzają się jednak chwile, kiedy należy użyć środków bardziej drastycznych.
Pokażę jak to się robi, żeby zwrócić uwagę zupełnie niezainteresowanego Dużego.

1. Wchodzimy na kolana. Najlepiej w sposób Zaskakujący i Nieoczekiwany.
2. Robimy duże oczy. O tak:


3. A potem próbujemy zrobić jeszcze większe:


Jeśli nie zostaniemy należycie ukochani to przynajmniej ktoś nam zdjęcie zrobi...

piątek, 28 listopada 2008

Kilka słów o codzienności i odchudzaniu kota...

Kawałek Tocia zza kawałka Xeny ;)

O codzienności...

Xena jak się okazało jest bardzo elastycznym kotem. Kiedy nie stresujemy jej np. leczeniem uszu robi się gotowa do współpracy ze wszystkimi, łącznie z Mimblą, o Toci nie wspominając. Gorzej, że w końcu trzeba kiedyś kotu zrobić przegląd - ma już jednak 14 lat, zawsze się może coś w tym ciele "porobić". Wygląda na zdrową, jednak wolę dmuchać na zimne.
Zapędy dyktatorskie Tocince można wybaczyć, gdy się weźmie pod uwagę to, że cały czas próbuje usilnie rozruszać dwie starsze panie. Xenę skutecznie, Mimblę niekoniecznie.
Problem polega na tym, że Xena jest szczupła. Podniesienie tyłka z podłogi nie sprawia jej więc specjalnego problemu...

Coś zobaczyłam. Upoluję.



Kilka słów o nadwadze i otyłości u kota...

Mam wrażenie, że bardzo niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo niebezpieczna jest nadwaga. Niewielu też wie od jakiej wagi zaczyna się niebezpieczeństwo. Zainteresowanych wysyłam do lekarza weterynarii, który podczas rutynowej kontroli zdrowia kota, powinien też określić jego wagę i zbatać czy jest ona prawidłowa. Tak czy inaczej nie należy bagatelizować problemu, jeżeli chcemy odpowiedzialnie podejść do opieki nad naszym kotem i zapewnić mu dwadzieścia lat spokojnego i komfortowego życia w naszym towarzystwie.
Często zdarza się tak, że osoby, będące opiekunami kotów (domowych czy dzikich) zachowują się, jakby były na wojnie... trzeba utuczyć kota, by wyglądał "dostatnio", jakby na wypadek głodu, żeby był okrąglutki i ładny. Taki... archetypicznie gruby.
Jednak trzeba zdać sobie sprawę z tego, że duża masa wcale nie czyni naszego kota szczęśliwym, tak samo jak zbyt duże ilości pożywienia i zbytnia jego dostępność. Wystarczy porównać koty szczuplejsze, zwykle bardziej witalne i radosne, do ociężałych, przygnębionych grubasów.
Pierwsza pomoc w wypadku, gdy stwierdzisz, że Twój kot jest gruby powinna przebiegać następująco:
- kot powinien otrzymywać pożywienie w porcjach, nie zaś mieć do niego dostęp przez cały czas. Usuń miseczkę z jedzeniem, ustal pory np. 3 posiłków w ciągu dnia.
- sprawdź, jakie są wskazania jeśli chodzi o dawkowanie karmy Twojego kota. Niektóre firmy podają zawyżone dawkowanie, co prowadzi do otyłości. Są to na ogół ci sami producenci, których pożywienie ma 4 % mięsa. Radzę sprawdzić na opakowaniu jego zawartość. Kot jest mięsożercą i potrzebuje mięsa a nie soi i papki buraczanej z popiołem.
- dawkę dzienną pożywienia podziel i podawaj w trzech porcjach. Kot będzie jadł z wielkim entuzjazmem, jeśli do tej pory miał cały czas dostęp do jedzenia.
- zapewnij swojemu mruczkowi ruch tzn. zabawę. Bardzo dobrze jest, gdy kot ma swojego kociego towarzysza.
- idź do weterynarza, skonsultuj z nim problem, ustalcie plan odchudzania, wybierzcie odpowiednia karmę.

Także zwykle widzę (przez kamerkę internetową obsługiwaną przez Bartka ;) ) ganiające się i dziko podskakujące Tocię i Xenę. Mimbla w tym czasie siedzi. Siedzi. Patrzy. Głową rusza tylko w stanie najwyższej konieczności. Wyższa konieczność następuje, gdy przychodzi Tocia i wyrazi pragnienie ssania Mimbli, co oznacza "w ryja" i "fuu". Nie lubimy tego, nie, nie.
Niepokoi mnie jej nieruchawość. Z kotami pod tym względem jest jak z ludźmi: nadwaga i brak ruchu są szkodliwe. Na dodatek dolegliwości te powodują błędne koło: kot z nadwagą nie będzie się ruszał, nieruszający się będzie gruby. I tak w kółko. Trzeba zmniejszyć ilość jedzonka i izolować od misek innych kotów.
Mimbel jest pod tym względem upierdliwy. Zjada swoją porcję (precyzyjnie wyznaczoną wg wskazań producenta - jedzą Bento Cronen premium) w tempie ekspresowym, po czym zabiera się za jedzenie Toci, która zamiast jeść myśli. Głównie nad tym, co by tu zbroić albo jak by tu wskoczyć panu na kolana. Bo pan jest taki fajny i nie może czekać.
W końcu Tocia zapomina o jedzeniu , a Mimbla metodycznie opróżnia miskę.
Rezultat: Mimblę można dalej toczyć, mimo już niemal dwumiesięcznego ograniczenia w jedzeniu.

Bartek zbyt wielkiem motywacji do bardziej radykalnych metod odchudzania Mimbli nie ma, bo czas podawania posiłków w dwóch pomieszczeniach wydłuża się mniej więcej dwukrotnie. Należałoby później także znosić amory Mimbli, która zapewne zapałałaby nagłą miłością do Podajnika Karmy (nie brzmi to nieco mistycznie? :P) i byłaby trzykrotnie bardziej absorbująca niż teraz.
Nie dziwię mu się wcale... Chyba jednak poświęcę się i ją odchudzę, kiedy wrócę ;)

Mru.


czwartek, 27 listopada 2008

Nudy


Nudy...


...nudy...

...i tu też nudy...


...a może by tak...


...coś zbroić??



Dziecko, co ty wyprawiasz... Zawału przez Ciebie dostanę. Widzisz, już mi język wypada. Nie, wcale się od Xeny nie nauczyłam.


poniedziałek, 24 listopada 2008

Spojrzenia

Każde kocie spojrzenie, tak jak i ludzie, ma w sobie coś wyjątkowego. Jakby ktoś nie wierzył, że koty miewają różne charaktery...wystarczy popatrzeć im w oczy.


Tocia. Esencja niewinności. Ciekawość. Morze kociej miłości do całego świata. Ale najbardziej do Pana ;)


Xena. Mądrość. Po prostu. W czystej postaci.


Mimbla. Samotność.

Mimbla wciąż czeka... czeka... jest cierpliwa. Sypia grzecznie pod szafką na buty. Cóż, takie jej ulubione miejsce. Czasem pogada sobie z koleżanką Xeną. Czasami umyje smarkacza Tocię, przecież to dziecko jeszcze. Wciąż boi się o jedzenie - przez głód, którego w życiu doznała - więc apetyt ma niepohamowany. Bartek ma w związku z tym wielki problem z utrzymaniem jej prawidłowej wagi. Czasem nerwowo reaguje na człowieka, choć gdy przekona się, że ręka to nie kij/grabie/łopata (kto wie...) daje się głaskać, czasem pomruczy. Jest zdrowa, miła, łagodna, piękna... kto ją zechce? Już ponad pół roku czeka na domek.

niedziela, 23 listopada 2008

Pełna kontrola

Tocia wcale nie leży na monitorze po to, żeby było jej ciepło w zimowe, listopadowe dni. Proszę zwrócić uwagę na kamerę...

Tocia kontroluje....

...wcale nie dziwię się, że Mimbla i Xena postanowiły ukrywać się pod szafką na buty.

poniedziałek, 17 listopada 2008

niedziela, 16 listopada 2008

Wieści, wieści

Zawsze ogromnie cieszę się z wieści, które dostaję od Opiekunów kotów, które były u mnie w domu tymczasowym... Każdy mail i każde zdjęcie wywołują u mnie dobry humor :). Mam wtedy poczucie, że robię coś dobrego dla tych kotów i że nasza decyzja o nowym domu dla kociaka była dobra - że jest szczęśliwy i ma bardzo dobrą opiekę.

Niedawno napisała do mnie Duża Andromedy-Zuzi, mojej pierwszej Tymczaski. Trzytygodniowe maleństwo z niewielkimi szansami na przeżycie wyrosło na naprawdę piękną kicię. Zuzia już jest wysterylizowana, a co mnie ogromnie cieszy zniosła zabieg bardzo dobrze. Na zdjęciach, które dostałam, widać kota zadowolonego i pięknego, dobrze odżywionego, a jednak nie spasionego. To jest wielka satysfakcja... pozwolę sobie tutaj zamieścić jedno zdjęcie "mojego" piegowatego Pręguska.... I podziękować Opiekunce za tak wspaniały prezent, jakim są te zdjęcia :)




Niedługo później obejrzałam kolejne zdjęcia Nuki-Czesi, czyli córeczki Mimbli. To prawdziwy nietoperz ;). Jest prześliczna. Pozwolę sobie tutaj zareklamować zdjęcia jej opiekunki, bo są rewelacyjne! Przy okazji pokazują, jak można dużo i rozsądnie korzystać z szeleczek - Czesia jest wyprowadzana na spacery i wyraźnie jej się to podoba. To propozycja dla tych, którzy nie do końca potrafią się pogodzić z tym, że kot nie wychodzi, jednak w trosce o jego zdrowie i życie nie wypuszczają go bez opieki.

Oregon-Mago ma swojego bloga, do którego podawałam już tu linka. Przyjemnie jest na bierząco śledzić jego losy - jest coraz ładniejszy, coraz mężniejszy i...chyba niezbyt mądrzeje ;).

Zauważyłam, że wielu opiekunów zapomina o roślinach, więc na potrzeby wszystkich zainteresowanych podaję tutaj strony, na których można znaleźć listę roślin trujących dla kotów. Jest ich tak wiele, że można nie zapamiętać, a ja nie miałam do tej pory tak pełnej listy, którą mogłabym podać komukolwiek. Założę się, że i ta ma jakieś braki, ale z tego, co zauważyłam, obejmuje większość domowych roślin, hodowanych w Polsce :).

http://www.aspca.org/site/PageServer?pagename=pro_apcc_toxicplants

sobota, 15 listopada 2008

Wróciła...

Andaluzja wróciła z adopcji... I to po jednym dniu :(... bardzo mi przykro. Niestety nowa opiekunka nie podołała stresowi, który wywołany był konfliktem nowo poznanych kotów.

Problem jest bardzo powszechny. Duża część wczesnych powrotów z adopcji spowodowana jest właśnie konfliktem z innymi zwierzętami w domu. Nie znam się zupełnie na relacjach psio-kocich, więc nie będę się tu wypowiadać na ich temat. Jednak pozwolę sobie powiedzieć parę słów o nawiązywaniu relacji kocio-kocich.
Koty są bardzo elastyczne, dlatego można "narażać" je na nowe sytuacje społeczne np. kociego kolegę. Na dobrą sprawę większość z nich dobrze znosi taką zmianę. Parę dni stresu i po kłopocie. Koty zaczynają bez problemu jeść, akceptują się, bawią się razem czy nawet zwyczajnie tolerują.
Zdarza się jednak, że jeden z kotów przeżywa większy stres - to zależy od kota i każdy ma własny sposób przeżywania takiej zmiany. Wskazane wtedy jest zachowanie spokoju i zapewnienie swojego kota o tym, że jest wspaniały, chciany i wyjątkowy. Należy pilnować, by jadł i pił, gdyż koty po krótkim czasie nie przyjmowania płynów albo jedzenia chorują ciężko na wątrobę, nerki, odwadniają się.
W razie cięższego przebiegu aklimatyzacji do nowej sytuacji można zwrócić się po pomoc do "kociego behawiorysty", który może np. zalecić krople Bacha (np. www.czarny-kot.pl :)), do weterynarza albo osoby doświadczonej w oswajaniu ze sobą kotów.

Pisałam o zachowaniu spokoju. Cóż, czasem właśnie to jest najlepsze lekarstwo na kocie problemy - nasz ludzki spokój. Miejmy świadomość, że każdej nowej relacji towarzyszy stres - przeżywamy go często także i my. Nie trzymajmy zwierzaków pod kloszem...Pozwólmy kotom bez naszej ingerencji ustalić hierarchię między sobą, zademonstrować swoją siłę, zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa na własną rękę, a wreszcie ustalić wzajemne relacje tak jak się to im podoba.
Wtedy nasze decyzje będą mniej obarczone błędem, bardziej odzwierciedlały będą decyzje naszych kotów :).

piątek, 14 listopada 2008

Szczęśliwy dzień dla Andaluzji :)

Andaluzja pojechała dziś do domku... ze źródeł tajnych/poufnych wiemy, że może nazywać się Aluzja (podoba mi się!)... będzie miała kocią koleżankę, co bardzo mnie cieszy, bo Andaluzja to towarzyski zwierz :)).

Smutno...trochę...przypominam sobie moment, w którym znalazłam tego małego szczekającego brudasa o wystających we wszystkie strony żeberkach. Obleziona przez pchły, robaki i oblepiona rzepami była najbrzydszym kociątkiem świata - po umyciu wyglądała tylko trochę mniej żałośnie, ale za to poczuła się lepiej. Szybko doszła do siebie...stając się prawdziwym Kocim Motylem...tylko jakie skrzydełka udźwignęłyby taki wielki tyłek ;)...

Kociątko małe - życzę Ci całego życia szczęśliwego u swojej Dużej! A nowej opiekunce - dużo obecności mruczącej i udeptującej, ganiającej, ale przede wszystkim bliskiej:)

Al Andaluz w pozycji zamyślonej - jeszcze u mnie :)

PS. Mimw! Nie martw się! :) Na pewno będzie jej dobrze :))

sobota, 8 listopada 2008

Urocza

Dostałam znów zdjęcia Mimbli... jest urocza :) Nigdy nie przypuszczałam, że może się aż tak rozluźnić przy Xenie. Ale najwyraźniej czuje się bezpiecznie:

Języczek obowiązkowo na wierzchu...


I tu też...

A tu pilnujemy Toci. Żeby sobie krzywdy nie zrobiła. No, i żeby innym też nie robiła ;)

Xeny ulubione futerko

Futerko pod oknem jest świętym miejscem. Z wszystkich kotów, jakie do tej pory śmiały przeszkadzać Xenie w egzystencji tylko Andaluzja mogła na nim spać obok Xsiężnej. No, może jeszcze ewentualnie Tocia ;).


Futerko stanowi legowisko nocne i dzienne, punkt obserwacyjny i "z góry upatrzone pozycje". Kiedy pomarańczowa zasłonka jest odpowiednio zaciągnięta można stworzyć tu również bastion spokoju przeciwko dzikim hordom małych stworów. Niestety na zimę trzeba będzie przenieść się pod szafkę z butami (patrz post pt. "Świat stanął na głowie" - zdjęcia szafki ;) )
Xena schudła :) Bartka starania dają ładne efekty. Myślę, że już jej wystarczy. Ostatnio zlała Mimblę za wkładanie łba do jej osobistej miseczki. Co za bezczelność ;)
Kiedy w grudniu wrócę do Krakowa przydałoby się zrobić przegląt kota. Tzn. dokładne badania krwi. Oczywiście w ramach prezentu na 14 urodziny :D. Wydaje mi się, że wypadałoby zobaczyć, co z nerkami, które były w styczniu "takie se" i wątrobą, która co prawda była w normie, ale lepiej dmuchać na zimne (mam uraz po tym, jak mnie wet nastraszył - przez przypadek). Xiężna czuje się dobrze, więc na szczęście nie trzeba się z tym szczególnie spieszyć - uff... :)))

piątek, 7 listopada 2008

Dla tych, co rano oglądają bloga

Życie bywa czasami głupie, szare, denerwujące, obrzydłe, durne, męczące, niesprawiedliwe, zbyt długie, zbyt krótkie, nudne, dziwne, wyczerpujące, nie takie, złe, i w ogóle.

Ale nawet, gdy Twój ogon znajduje się w wodzie, gdy możesz pogadać z przyjacielem wszystko powinno zdawać się nieco lepsze ;)


Oregon/Mago kilka dni przed wyjazdem do swego wymarzonego domku. Jak widać rozumu mu z wiekiem nie przybywa ;).

Świat stanął na głowie...

Oczom swoim nie wierzę - od komentowania się powstrzymam...

:D



Ten dziw przyrodniczy dzisiejszy jest być może spowodowany zachowaniem Toci. Ta mała zołza wymyśliła sobie, że chce być "samicą alfa" (co z tego, że wysterylizowana i co z tego, że kot ;)) i że stłucze wszystkich, którzy staną jej na drodze do Wyłącznego Posiadania Pana. Bartek ze zdumieniem zaobserwował, że Mimbla bez problemu dała się zepchnąć na niższą pozycję w hierarchii... z Xeną nie pójdzie Toci tak łatwo, w końcu to jednak twarda baba. Wolałabym zresztą, żeby to jednak ktoś rozsądny rozdawał karty w tym stadzie...
Królewna wyobraża sobie chyba, że jest już niepodzielnym władcą i wymyśliła sobie pałac. Ma też, jak widać, kamerdynera :P

Kto by pomyślał, że taki kurdupelek jest w stanie sterroryzować trzykilową kotkę w średnim wieku...

poniedziałek, 3 listopada 2008

Oregon czyli Mago ma domek! :)

Nasz śliczny Oregonik ma dom! :) Ma też nowe imię - Mago.

Pani, która go adoptowała jest odpowiedzialną, miłą osobą i na dodatek obiecała dawać na bieżąco znać co słychać u naszego grubaska!

Bardzo się cieszymy! :)


Tu będą pewnie jego aktualne zdjęcia i może nawet jakieś informacje... Cieszę się, że będę mogła popatrzeć jeszcze, jak dorasta :D


Tylko biedny TŻ został z trzema kotami. No i Tocia biedna, bez braciszka. Wczoraj postanowili się sobą nawzajem zajmować: Bartek pozwalał Toci się napastować, tj. wskakiwać w nieskończoność na kolana oraz mruczeć aż do znudzenia i ogłuchnięcia. A Mimbla zajmowała się Tocią, a raczej jej toaletą, przyjmując, że sama dobrze tego nie zrobi ;). Tocia z kolei wdrożyła plan bombardowania miłością (wdraża go codziennie z mniejszym lub większym natężeniem) i z jeszcze większą czułością wsadzała język do nosa mojego TŻta ;), a mruczała tak, jakby sobie chciała mózg wydmuchać nosem - swoim ;).

Na adopcję czeka jeszcze Mimbla...
Andaluzja, która jest dalej u Mimw, będzie za to miała odwiedziny w ten czwartek! :) Oby kogoś tak fajnego, jak Pani, która adoptowała Oregona-Mago :).

Druga część Mimbli (od głowy ;))

Nie ma w sobie nic z typowego dzikusa, mimo iż prawdopodobnie całe swoje życie spędziła na polach otaczających Kurdwanów, poniewierana przez ludzi, pewnie wyrzucana z kolejnych posesji i piwnic podczas połogów albo tuż przed porodem. Przecież koty brudzą, więc trzeba wyrzucić...
Jednak nigdy nie stała się agresywna. Jest łagodna, chętnie przychodzi poprosić o głaskanie. Czasem tylko w tych pięknych zielonych oczach można zobaczyć strach przed człowiekiem, który np. zbyt gwałtownie się do niej zbliży. Mimbli potrzeba dużo czasu na aklimatyzację, na zapoznanie się z nowymi kotami.
Jest zupełnie niedominująca, więc Xena "ustawiła" ją sobie bez problemu. Niestety jest też przez nią notorycznie stresowana, bo Mimbla to żarłok i nawet w obliczu starcia z Księżną nie może się oprzeć pokusie kradzieży zawartości jej miski...
Bywa jednak, że się rozluźni: wtedy bawi się jak mały kotek, biega razem ze swoimi przybranymi dziećmi, uwielbia piłeczki i myszki. A ulubionym miejscem do zabawy są wszelkiego rodzaju rulony...np. karimata, którą można przerobić za pomocą pazurków w rzeźbę abstrakcyjną.
Mimbla to zupełnie niekłopotliwy kot. Nie trzeba się nim jakoś szczególnie zajmować, jest zdrowa, wysterylizowana...potrzebuje tylko nieco cierpliwości, trochę ciepła, własnego domu i własnego człowieka, do którego będzie mogła mieć zaufanie.





sobota, 1 listopada 2008

Sesja zdjęciowa - pierwsza część Mimbli

Mój TŻ postanowił zrobić sesję zdjęciową Mimbli. Wyzdrowiała, wypiękniała, wybłyszczała. Sterylizacja bardzo dobrze jej zrobiła - poprawiła się odporność, futerko straciło w zasadzie rudawy odcień, który miało wcześniej. No i zdecydowanie chętniej się bawi, więc na pewno ma lepsze samopoczucie. Dziś tylko trzy zdjęcia - jutro następne :)





to ja jestem taka duża?