piątek, 14 listopada 2008

Szczęśliwy dzień dla Andaluzji :)

Andaluzja pojechała dziś do domku... ze źródeł tajnych/poufnych wiemy, że może nazywać się Aluzja (podoba mi się!)... będzie miała kocią koleżankę, co bardzo mnie cieszy, bo Andaluzja to towarzyski zwierz :)).

Smutno...trochę...przypominam sobie moment, w którym znalazłam tego małego szczekającego brudasa o wystających we wszystkie strony żeberkach. Obleziona przez pchły, robaki i oblepiona rzepami była najbrzydszym kociątkiem świata - po umyciu wyglądała tylko trochę mniej żałośnie, ale za to poczuła się lepiej. Szybko doszła do siebie...stając się prawdziwym Kocim Motylem...tylko jakie skrzydełka udźwignęłyby taki wielki tyłek ;)...

Kociątko małe - życzę Ci całego życia szczęśliwego u swojej Dużej! A nowej opiekunce - dużo obecności mruczącej i udeptującej, ganiającej, ale przede wszystkim bliskiej:)

Al Andaluz w pozycji zamyślonej - jeszcze u mnie :)

PS. Mimw! Nie martw się! :) Na pewno będzie jej dobrze :))

Brak komentarzy: