piątek, 30 maja 2008

No i proszę!

No i Guzik, Pętelka, Nuka i Laima pojechały dzisiaj do własnych domków! :) okazało się, że są ludzie, którzy chcą w odpowiedzialny sposób ofiarować im miejsce w swoim sercu oraz troskę, i to troskę na najwyższym poziomie.
Trochę pusto...Anna Karenina nie może sobie znaleźć miejsca w łazience, za to zrobiła się nadspodziewanie mrucząca ;) Toci to zdaje się zwisa. Mamla wszystko co się da, więc nic się nie zmieniło. Mimbla z kolei wygląda na zadowoloną: uff...wreszcie dzieciarnia wyleciała z gniazda...


Dziś mogę powiedzieć już, że stan zdrowia Toci jest zupełnie niezły :D ssie grzecznie Mimblę, a Mimbla grzecznie pozwala. Wydzielina nie pojawia się już w oczkach, nie kichamy, więc wszystko idzie jak najlepiej.
Pojawiły się już pierwsze nieśmiałe ząbki :), niedługo więc solidnie podtuczymy Tocię Małą ;). I będzie Tocia Duża...:P

Dzisiaj zdjęć nie będzie, bo mam wirusa. Wirus postanowił zasugerować mi, że nie mam żadnych partycji. A w szczególności tych najważniejszych. Mam nadzieję, że cokolwiek z tego odzyskam...

piątek, 23 maja 2008

Jak nie mieć poczucia przegranej?...

...doprawdy - nie wiem.

Kastrujemy koty, by się nie rozmnażały. To wyścig z czasem. Niestety, wyścig zawsze przegrany. Nie zawsze to widać. Ale to kwestia szczęscia - akurat coś przeoczyliśmy...

Czasami tylko odczuwamy satysfakcję - kolejna kotka, która nie urodzi kolejnych dzieci i nie umrze z powodu ropomacicza. Kolejny kocur, który nie będzie od wiosny do jesieni chodził śmierdzący i wyliniały z powodu szalejących hormonów, który nie zginie (może) pod kołami samochodu, gnany zabójczym instynktem do kolejnej "pachnącej" kotki.
Ale tak naprawdę jest ciągle źle. Nie widzimy na codzień ogromu kociego nieszczęścia, które jest niestety spowodowane nadpopulacją. Jednak gdy zaczyna się dostrzegać koty i rozpoznawać ich problemy staje się jasne, że tej niedoli jest całe mnóstwo, wszędzie. Gdziekolwiek się nie znajdziemy.
Nie każdy człowiek musi być kociarzem. Nie każdy musi zajmować się bezdomnymi zwierzętami. Jednak nauczyliśmy się traktować cierpienie kotów - ich nadpopulację, ogromną bezdomność, śmierć, choroby - jako naturalny element pejzażu miejskiego. Coś jak korki na drogach. Ale korki przeszkadzają nam w codziennym życiu, więc pieklimy się i wygrażamy "górze", która jest odpowiedzialna za brak dróg, parkingów itp. Kota można skutecznie ominąć. Mozna nie zauważyć. Dla miłośników pozostaje wystawianie misek z mlekiem (sic!!) na podwórkach.

Wąska grupa ludzi zajmujących się sterylizacjami nie da rady. Nigdy nie zdążymy na czas.

Nie znaczy to, że bezsensowne są nasze działania. Są sensowne. Potrzebna jest jednak większa skala. I większa wrażliwość społeczna na zwierzęce problemy.


Nie zdążyłam wykastrować kotki. Urodziła wczoraj w nocy. Miałam jechać po nią dzisiaj. Są cztery kociaki. Co ja z nimi zrobię? W mojej łazience Wałeczki i Totka. W "kolejce"5 innych potrzebujących kociąt. Odpowiedź?...

czwartek, 22 maja 2008

I dobrze, i źle.

Dzisiejsza rozmowa adopcyjna była obiecująca. Niestety, Pani, która odwiedził Laimę nie mogła poświęcić większej ilości czasu na adopcję, tj dostosować się do wymogu minimum dwóch rozmów adopcyjnych, w pewnych odstępach czasu. To i źle, i dobrze. Źle, bo Laima nie ma jeszcze domu. Dobrze, bo pani w porę dała znać, na jakie zaangażowanie może sobie pozwolić.
Jestem przekonana jednak, że potrzebny jest namysł. Tak - to bardzo prosto wziąć kota. Jednak trzeba także umieć na niego czekać. To znak dla nas - wolontariuszy - że osoba, która chce adoptować kota, naprawdę go chce. Tak zupełnie na serio. I że będzie mogła poświęcic mu tyle uwagi, ile on potrzebuje. Pokocha i będzie dbała o niego conajmniej tak dobrze, jak my o niego dbamy.

Dobra wiadomość jest taka, że dzwoniła do mnie Osoba, która chce adoptować dwa maluchy. Jej Ciocia także chciałaby wziąć jednego z Serdelków :D. To by była nie tylko dobra wiadomość dla nich, ale także znakomita dla Toci, której jednak tak spore towarzystwo nie bardzo odpowiada (ileż można znosić "duszenie", szarpanie za łapkę, napadanie z góry itp.). O tym, że jednak się mylę - w pewnych warunkach - świadczy być może to ;)



Kiedy mama jest zajęta rujkowaniem (tak! rujkowaniem: mrrrruauu, uaauuu, iiiuaaaurrr) fajnie jest się zagrzać z przybranym rodzeństwem :)

środa, 21 maja 2008

Rozmaitości codzienne

Jutro Laima będzie miała Gościa :)... nic więcej nie powiem :D trzeba trzymać kciuki :)


Martwię się o Tocię - wczoraj była bardzo głodna, jednak Mimbla wyraźnie nie miała ochoty na karmienie. Trudno mi cokolwiek teraz powiedzieć - może to zwyczajnie bolące sutki ;). Tak czy inaczej moje spodnie zostały kompletnie zapaprane covalescensem, którym wczoraj podkarmiłam Małe. Wolałabym jednak, szczerze mówiąc, żeby zawsze było tak:



Czerwone strzałeczki wskazują lokalizację Toci. Jak widać jest zupełnie niepodobna do Anny Kareniny, która akurat postanowiła położyć się na jej głowie ;)
I to wymowne spojrzenie Pętelki: Co się gapisz?...

wtorek, 20 maja 2008

Tototototo....

To zasługuje na osobnego posta :D

Do mojej lazienki, a raczej, bardzo przepraszam - łazienki Mimbli - wprowadził się nowy kotecek.

Jest malutki. Jest dziewczynką...

Dopiero wczoraj otworzył "wszystkie" oczka (było dwuetapowo: najpierw jedno, potem przerwa, potem drugie ;) )


A oto i Ona - roboczo zwana Totą ;) Tocią, Totunią.




Maluszka ssie Mimblę uporczywie. Jest silna, więc "maszeruje" (choć raczej pełza) po łazience, w poszukiwaniu ciepłego futerka zastępczej mamusi.
Mimbla nie wykazuje entuzjazmu, bo już chyba ma dosyć.
Ale z drugiej strony na przeraźliwe piski "jeść!! jeeeeść!!!" ("piiii!! miii!!!!") odpowiada uroczymi mrukcięciami i miauknięciami, oznaczającymi pewnie "chodź tu do mnie" :)

Co może wyrosnąć ze słodkiego maleństwa....

....w dwa tygodnie?...

Wystarczającą relacją niech będzie ta powiastka umoralniająca (z życia wzięta):

Moje nogi nie wyglądają szczególnie zachęcająco. Dlaczego? Otóż wchodzę do łazienki z zamiarem, na przykład, wyczyszczenia kuwetki.
W 1 sekundzie kotek "a" wylatuje do pokoju, żeby zadrzeć z Xeną
W 2 sekundzie kotek "a" jest złapany, wylatuje kotek "b"
W 3 sekundzie rezygnuję z łapania kotka "b" dla dobra ogółu
W 4 sekundzie kotek "a" "c" i "d" wchodzą mi na nogi z urzyciem pazurków.
W 5 sekundzie nie wytrzymuję i wyję z bólu
W 6 sekundzie kotek "f" wskakuje mi na głowę bez skrupułów
W 7 sekundzie słyszę syczenie i warki - to kotek "b" podpadł Xenie
W 8 sekundzie rzucam się na drzwi (w międzyczasie może coś ze mnie spadnie), wbrew etykiecie dworskiej wrzeszczę (na moją ukochaną Ksieżnicznę) "Xena, .....!"
W 9 sekundzie biorę kotka "b" na ręce, który oczywiście jest caly i zdrowy, wcale nie przerażony (odstawiam do łazienki)
W 10 sekundzie myślę: "posprzątam kuwetkę później".

I tak w kółko. Codziennie.

jestem po prostu wyjątkowo dobrym obiektem wysokościowym. Wspaniałe miejsce do trenowania umiejętności wspinaczkowych. Cudowna ścianka, z rozlicznymi nierównościami i zmianami podłoża. Nic, tylko się wspinać.

Można jeszcze zrobić łapki na najlepszej bluzce mojej przyjaciółki. Można drzeć się w niebogłosy godzinami, by sprawić, że człowiek zaczyna wpisywać w googlu: "choroby kocie uporczywe miauczenie". Można jeść tak dużo, że człowiek stawia sobie pytania o nieskończone możliwości kociego brzuszka (np. interpretacja wg teorii względności: im szybciej będziesz jeść, tym mniej twój brzuszek będzie się napełniał ;) )
I tym podobne...


I tak Was kocham....

Tym razem śpię - Pętelka ;)

środa, 7 maja 2008

strrrrraszne rzeczy!...

Wczoraj zaczęło się odrobaczanie. Maluszki mają 5 tygodni i to jest najwyższy czas, żeby porządnie je potraktować aniprazolem (czyli środkiem na "obcych"). Wcześniejsza, mikroskopijna dawka chyba niewiele dała. Ale jak tak obserwuję, hm, "dzieła" kuwetkowe waleczków, to nic nie widzę. I dobrze.

Dodatkowo podajemy antybiotyk. Nic by w tym strasznego nie było, gdyby nie to, że strasznie się to nie podoba. Cóż, szczypie po prostu.

Wkrótce nowe fotki lekko podtuczonych maluchów ;)

Xena "jedzie" na kolejnym antybiotyku. Stan zapalny w uszkach, drapiemy się okropnie :(. Mam nadzieję, że tym razem terapia poskutkuje :)

niedziela, 4 maja 2008

Zostałam sterroryzwana przez Mimblę...

już nigdy nic nie będzie jak dawniej :P

np. ilość jedzenia dopuszczalna do spożycia. Oby jak największa.

sobota, 3 maja 2008

Pieszczoch

Popatrzcie tylko ;)

Dzisiaj, gdy Laima znów zalegla mi na kolanach, wystawiając brzuszek do drapania, Guziczek stwierdzil, że on też tak chce, wdrapal się na moje kolana i...zamruczal... :D



Anna Karenina to dzicz jakich malo. Miauczy strasznie dużo, chce najwięcej zobaczyć i spróbować, mimo, że jest najmniejsza.

Nuka to żarlok... chyba nadrabia straty,bo narazie to takie male chucherko. Jest nieśmiala ale też lubi drapanie brzuszka.

Za to Pętelka to zbójca. Przemierza lazienkę galopem. Żaden cel jej się nie oprze ;). Szczególnie jedzonko ;)