wtorek, 25 sierpnia 2009

Sahara oraz kolejne dylematy gógla

Sahara jest chora. Nie wiemy dokładnie co jej jest, w każdym razie ma cały zasmarkany nosek i uszka pełne woskowiny. Wysłaliśmy jednak wymaz do badania, dziś zrobimy test na FeLV i wszystko powinno się wyjaśnić. Mam nadzieję jednak, że ten spadek odporności wiąże się z przebytą panleukopenią a nie kolejnymi ciężkimi chorobami :(...


Nie można jednak zaprzeczyć, że kocię czuje się dobrze. Na szczęście uporczywy katar nie robi na niej (raczej) wrażenia. Tutaj przykłady ;) :



słucham muzyki. przeszkadzasz...



Hmmm... (co by tu jeszcze zepsuć?)


A teraz proszę państwa gwóźdź programu.
Otóż tym razem gógl powiedział mi, że szukał "instrukcji podłączania kroplówki dla psa". Jak to się robi? Nie mam pojęcia i tym dziwniejsze jest, że ktoś w ten sposób znalazł mojego bloga. Sama ostatnio kupiłam kabel do kroplówki i przez pól godziny "rozkminiałam" (ukłony dla Katii na Węgrzech;)) jak to się podłącza do kota. Ostatecznie zrezygnowałam i podałam kroplówkę za pomocą strzykawki 20 ml igłą 0,9 (wygodna do aminokwasów itp.). Tyle wiem.
Drodzy czytelnicy, jeżeli się nie umie podłączyć tej kroplówki, lepiej tego nie robić samemu, naprawdę. To grozi szkodami w ludziach, zwierzętach i sprzęcie. Jak się chce robić takie rzeczy samemu, lepiej najpierw poprosić weta o instrukcję - jeśli nie jest skończonym głąbem i nie ma ochoty na was zarabiać (więcej) to wam jej udzieli (ta rada także do mnie ;))).

Ponadto, z mniej śmiesznych zapytań gógla: "kociątko, złamana łapka" - moja odpowiedź - "do weta natychmiast!" A jeśli uważasz, że nie natychmiast, to: "do weta, idioto!". Złamana łapka boli. Naprawdę. Jeżeli nie zabezpieczy się i nie opatrzy złamania oraz nie poda środków przeciwbólowych (a to wszystko może zrobić tylko weterynarz!) to konsekwencje będzie ponosiło niewinne zwierzę.
Kolejna mniej śmieszna rzecz: "kocie choroby objawy zachwianie równowagi". Ktoś wczoraj szukał takiej choroby, która powoduje zachwianie równowagi . Otóż mam nadzieję, że zrobi to jeszcze raz i włączy mojego bloga, bo mam znowu ochotę napisać "idź do weta!!!". Zachwiania równowagi mogą świadczyć o bardzo poważnych problemach neurologicznych (np. w śmiertelnej chorobie Aujeszky'ego), jak również o zupełnych bzdurach, co może znów stwierdzić tylko wet. Potrzebna jest poważna diagnostyka, a doktor Wikipedia raczej nie zbada nam krwi ani nie zrobi RTG. Jest to fajne źródło informacji, gdy nic się nie dzieje. Jednak kiedy zwierzę choruje należy potraktować sprawę poważnie.

Jak dostanę wiecej takich zapytań to założę bloga www.idzdoweta.blogspot.com i będę wysyłać kunktatorów.

Na deser rozespana Sahara:




Hrrrrrrr.... [zatkany nos]



sobota, 22 sierpnia 2009

Kto pokocha Saharę? A Dainę??

Bo tak właściwie to zapomnieliśmy napisać, że Zenitek pojechał do domku! :) Domek jest bardzo fajny, a Zenit na zdjęciu, jakie dostałam w dniu adopcji, całkiem zadowolony!

A po dziewczynki moje nikt nie dzwoni... wydaje mi się to dziwne, to takie piękne, kochane, przytulaśne i mruczące stwory. Obie mają cudowne charaktery. Najchętniej dałabym je komuś w dwupaku :)

Szukamy dla nich najlepszego domku pod słońcem:



Daina (u góry) i Sahara podczas zabawy:)

środa, 19 sierpnia 2009

STOP pseudohodowlom!



Znów temat nieprzyjemny, a tak chciałoby się, żeby wreszcie został rozwiązany z pomocą prawa.
Chodzi o tzw. pseudohodowle, problem nie tylko właścicieli psów, ale i schronisk, które co roku przyjmują zwierzęta pochodzące z tego haniebnego procederu.

Na czym to polega?
Za pseudohodowlę uważa się takie miejsce, które zajmuje się bezmyślnym rozmnażaniem psów lub kotów nastawionym na zysk, które nie jest zalegalizowane, nie wyrabia rodowodów. Psy i koty krzyżowane są nie na podstawie fachowej wiedzy hodowcy, rodowodu itd. ale na podstawie atrakcyjności umaszczenia czy innych widocznych cech. Psy i koty trzymane są w warunkach, które zamiast umożliwić komfort i dobre samopoczucie, mają na celu zmieszczenie na małej powierzchni jak największej ilości zwierząt. Szczenięta i kocięta wydawane są bardzo wcześnie, co zaburza ich rozwój. Często sprzedawane są po "kokurencyjnej" w stosunku do prawdziwych hodowli cenie, byle komu i byle jak: bez rodowodu, bez szczepień i odrobaczenia.

Zanim więc zdecydujesz się na psa lub kota z takiej "hodowli" najpierw upewnij się, jak trzymane są tam zwierzęta, jak obchodzi się z nimi właściciel, czy należy do związku, czy wyrabia rodowody (to jest wbrew pozorom tanie!). Trzeba pamiętać, że zwierzę nierodowodowe nie jest rasowe. Prawdopodobnie nie posiada cech charakterystycznych dla rasy, możliwe są "domieszki".

Kupując zwierzę w pseudohodowli ryzykuje się chorobami takiego zwierzęcia (bezmyślny dobór rodziców), nietypowym dla rasy wyglądem i charakterem. W ten sposób oczywiście napędza się również koniunkturę dla ludzi zarabiających w tak nieetyczny sposób.
Na stronie "Więźniowie chciwości" można obejrzeć i przeczytać w jaki sposób kończy się ludzkie łakomstwo, chęć zysku i obojętność na cierpienie.


poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Nieprzyjemny temat...

...jednak wszyscy opiekunowie kotek powinni o nim wiedzieć. Mówię o ropomaciczu. Jest to choroba spowodowana zachwianiem równowagi hormonalnej (na skutek częstych ciąż, rui, antykoncepcji hormonalnej), które w efekcie wywołuje nadczynność gruczołów macicznych, ich przerostu i następnie zakażenia ich wydzieliny.
Chorobę można wyleczyć przez kastrację kotki/suki chorej, w wyjątkowych przypadkach podejmuje się leczenie farmakologiczne bez kastracji.
Każdą domową kotkę może spotkać ta choroba, przede wszystkim chorują jednak te, u których zastosowano antykoncepcję hormonalną (zastrzyki, pigułki). Trzeba pamiętać jednak, że jedyną skuteczną metodą zapobiegania ropomaciczu jest kastracja (czyli całkowite usunięcie macicy i jajników).
Objawy ropomacicza są bardzo zróżnicowane, jednak podstawowe to (cytuję za stroną Kociego Pazura):

  • zwiększone pragnienie i oddawanie moczu
  • wymioty
  • wyciek z pochwy
  • apatia
  • powiększony brzuch
  • brak apetytu
  • Czasem jednak objawy są nieswoiste...

    Tutaj można obejrzeć zdjęcia chorej macicy. Uwaga! Zdjęcia nie dla wrażliwych!
    Na stronie znajduje się sporo ciekawych informacji o tej chorobie.


    Jak zwykle, do znudzenia, zachęcam do kastrowania kotów i psów. To nie jest widzimisię obrońców zwierząt - to nasz obowiązek, jeżeli chcemy chronić naszych podopiecznych od niepotrzebnego cierpienia. Ropomacicze przecież boli i nie zawsze jest uleczalne...Kastracja jest tańsza niż leczenie zwierzęcia i długotrwałe podawanie hormonów. Tańsza od odchowywania kolejnych miotów. To się naprawdę opłaca kotom i ich właścicielom.

    wtorek, 11 sierpnia 2009

    Panleukopenia

    Przez półtora tygodnia było naprawdę gorąco... czy może raczej powiało chłodem, autentycznym chłodem śmierci stojącej tuż za plecami. To nie są patetyczne brednie, ale realne zagrożenie - Daina i Sahara zachorowały na panleukopenię.

    Nie wiem właściwie jakim cudem udało mi się tak szybko zareagować. W poniedziałek, 27 lipca Daina wydała mi się osowiała. Nie wybiegła mi na spotkanie gdy wróciłam do domu, stwierdziłam więc, że jest coś nie tak. Miała wysoką gorączkę - prawie 41 stopni! Pojechałam więc do weterynarza, gdzie, jak się okazało, temperatura spadła dość drastycznie (o stopień). Razem z weterynarzem stwierdziliśmy, że objawy są bardzo podobne do tych, jakie niedawno przechodziła maleńka Senea - tymczaska Mimw (Daina miała wysoką gorączkę, była odwodniona, nie miała apetytu i nie mogła nic wypić, podobnie jak Senea). W jej przypadku jednak było to prawdopodobnie spowodowane kokcydiozą, nie tak niebezpieczną jak panleukopenia.

    W tym samym dniu, w przypływie impulsu, dzwoniłam do kliniki, gdzie zwykle mają testy na parwowirozę psów - to bardzo podobne wirusy, dzięki czemu można w większości wypadków wykryć także kocią panleukopenię.

    Bardzo nie lubię ferować wyroków, tym razem jednak się nie powstrzymam, bo sytuacja przeszła moje wyobrażenia o... chciwości. Wiem, że w tej klinice wizyty u weterynarzy są bardzo drogie, chciałam więc kupić tylko test, mając na uwadze finanse azylu (podejrzewam, że pracownicy kliniki równie dobrze zdają sobie sprawę z tego, ile pieniędzy ma schronisko). Niestety, odmówiono mi - z testu skorzystać można tylko podczas regularnej wizyty. W tym dniu nie zrobiłam więc go, licząc chyba na to, że przejdą mi przeczucia. Gdyby nie to, że COŚ zaprowadziło mnie we wtorek niemal za rękę do kliniki, być może w ogóle bym go nie zrobiła, być może po prostu kot umarłby mi na rękach z "niewyjaśnionych przyczyn" i w dodatku w męczarniach.

    Weterynaria to jest zawód z powołania. Więc pouczam tych, którzy zapomnieli: zarabia się pieniądze nie tam, gdzie w grę wchodzi alternatywa: życie lub śmierć.

    Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie dzięki szybkiej reakcji Bartka, Mimw, Luelki, Myszki i Sławka.xww, Grrr..., Aaasii, Justyny, Emilki, Marysi i Beaty. Wszyscy spisali się w ramach swoich możliwości najlepiej na świecie. Dzięki temu 7 kociąt i Largo, dorosły kot, jednak nieszczepiony do tej pory, otrzymały surowicę z krwi ozdrowieńca w ciągu trzech godzin od wyniku testu, czyli bardzo szybko.
    Szczególne podziękowania należą się Rolandowi. Roland to wielki, piękny kot Myszki.xww, który przechodził panleukopenię i dzięki niemu dostaliśmy krew dla maluchów. Ponadto ma on tak dobry charakter, że wręcz podawał kolejne łapki do pobierania krwi. Chyba rozumiał, jakie to ważne...

    Kolejne trzy dni zmusiły mnie do ciągłego czuwania nad Dainą, która przechodziła na przemian kryzysy i poprawy. Najgorszy kryzys był w czwartkową noc - w którymś momencie intuicyjnie wiedziałam, że nikt nie może stwierdzić, czy przeżyje. Biedne, maleńkie ciałko, wychudzone do granic możliwości, było pokłute miejsce przy miejscu przez kolejne zastrzyki z antybiotyków, leków podnoszących odporność, przeciwwymiotnych, kroplówek, które podawałam co kilka godzin. Daina wytrzymała jednak i następna poprawa przyniosła... apetyt! Byłam zachwycona... Później było już tylko lepiej.
    W następny poniedziałek zachorowała Sahara, jednak przechodziła chorobę bardzo lekko. Bałam się pogorszenia, na szczęście udało się utrzymać to świństwo w ryzach. Zenit w ogóle nie zachorował. Był raz szczepiony i dostał surowicę :)

    W tej chwili cała trójka czuje się dobrze i jest gotowa do adopcji - jednak trzeba pamiętać, że kociaki mogą zamieszkać tylko z dwukrotnie zaszczepionymi kotami lub ozdrowieńcami po panleukopenii. Zenit będzie miał jutro "rozmowę"... więc bardzo proszę o kciuki :)

    Tutaj dziękuję jeszcze Ryśce, która podarowała Dainie interferon (duuużo interferonu :D) - prawdnopodobnie złagodził przebieg choroby i dał niezłego kopa jej odporności :) dziękuję :)

    A teraz jeszcze "ku przestrodze": panleukopenia NIE MA objawów swoistych, tylko typowe. To, że kociak nie wymiotuje i nie ma biegunki nie znaczy, że cierpi na inną chorobę. Tak właśnie było w przypadku Dainy i Sahary. Pierwszymi objawami była apatia i brak apetytu z wysoką gorączką. Wymioty pojawiły się w drugim dniu choroby i nie były szczególnie intensywne. Biegunki w ogóle nie było, a Dainę podejrzewałam wręcz o zatwardzenie. Także radzę nie dać się zwieść wyobrażeniom - swoim i weterynarzy - o tej chorobie i szybko zrobić test w razie nietypowych objawów u swojego nieszczepionego kocięcia.