wtorek, 29 grudnia 2009

Saharka - Sacharka

Ostatnio, ku mojemu (zawodowemu) przerażeniu odkryłam, że nazwę pewnego popularnego dwucukru - Sacharozy - piszemy w języku polskim przez "ch"

pozdrawiam

mgr polonistyki.



Postulat: Zmieniamy imię Sahary na Sachara ;). Jest przesłodka. Rozgadany, mały obżartuch 8).

Kontrola jakości zdjęć Sahary publikowanych w internecie:




Tocia i Sahara zastanawiały się wspólnie nad losem myszki. Nie powiedziały mi, do czego doszły.


sobota, 26 grudnia 2009

Dobre wychowanie ;)


Bliźniaczki Daina i Melcia (u mnie tymczasowo nazywała się Zaina) są prawdziwymi szczęściarami. Nie dość, że trafiły do wspaniałego, zaangażowanego i kochającego domu, to jeszcze są razem :)

W łobuzowaniu nie przeszkadza im bielmo na 50% oczu (każda ma jedno oko uszkodzone przez koci katar). Czują się świetnie i są już strasznie zepsute. Ich Opiekunka pisze, że "turnusik reedukacyjny" dobrze by zrobił rozwydrzonym siostrom ;)).

Nie będziemy jednak nikogo reedukować ;) Ważne, że obie panienki są szczęśliwe i zdrowe. Dobre wychowanie jest dla mięczaków ;)))

Na zdjęciu: Daina i Mela, ale nie wiem, która jest która :P

czwartek, 24 grudnia 2009

Dziś wszyscy życzą sobie "Wesołych Świąt".

Bądźmy jednak precyzyjni - niech to znaczy dla Was, drodzy Przyjaciele, Czytelnicy, przypadkowi Goście, niezależnie od przekonań i sposobu w jaki spędzacie te Święta, dni pełne przyjemności świadomie przeżywanej, przyjemności przebywania z bliskimi, odnawiania dawnych przyjaźni i więzi...

Życzę Wam, by Wasze Zwierzęta, choćby miały nic nie powiedzieć, rozmawiały z Wami.

Niech to będą dni energetyczne, skrzące się nie tylko kolorowymi lampkami, ale przede wszystkim głębokim odczuwaniem życia, jego radości, ruchu, szczęścia.

Mamy szansę teraz przez chwilę, na sekundę rezygnując z objadania się i "obowiązków" świątecznych, podsumować miniony rok, pochwalić siebie za osiągnięcia, a może po prostu za przetrwanie tarapatów. Docenić bliskich za ich obecność. Zwolnić się z codziennego biegu i zauważyć, że ciągle żyjemy, ciągle mamy szansę na przeżycie prawdziwego spokoju, zdrowia i pomyślności.

I spróbować je przeżyć właśnie teraz :)

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Wstyd to pokazywać, ale...

... kupiliśmy nową lodówkę. W celu ustawienia nowej trzeba było odsunąć starą. Stara lodówka miała około 4-centymetrowy "koturn". Oznacza to, że...



...było gdzie chować myszki.

Bilans:
- znaleziono 11 myszek zdatnych do użytku,
- ok. 6 takich, które już do niczego się nie nadawały,
- 5 000 innych rzeczy, które już do niczego się nie nadawały, a kiedyś wykazywały skłonność do turlania, łącznie z orzechami włoskimi, pudełkami po filmach fotograficznych, nakrętkami, kasztanami, które teoretycznie mogłyby jeszcze poudawać myszki, ale za głośno klekoczą.

niedziela, 20 grudnia 2009

Kot (prawie) w worku

Torebka ma wiele zastosowań, np. takie:





And there's nothin' you can do about it.

wtorek, 15 grudnia 2009

Wyróżnienie

Dostałam od Efki takie oto wyróżnienie:



i informuję, że jest mi bardzo miło z tego powodu :).

Jak rozumiem, wyróżnienie to zobowiązuje do zdradzenia 7 kocich tajemnic naszego domu. Nie będzie łatwo, bo moje Ogony Nie Mają Tajemnic :P ;)

1. Zaczniemy od Sahary. Jej tajemnicą jest ABMWM [absolutny brak mózgu wieku młodzieńczego]. Oznacza to nierozsądne, delikatnie mówiąc, zachowanie. I krótką pamięć. A może to nie tajemnica? Zapomniałam.
2. Sahara zaczęła się myć bardzo późno. Trudno wręcz stwierdzić, jakim cudem w ogóle zaczęła się tak pucować ;)
3. Xena ma pewne problemy z zakłaczaniem. Jej ulubionym miejscem na puszczanie pawia jest wieża. Dobrze, że nie komputer.
4. Muszę zamykać młodzierz w łazience, by dać Xenie zjeść. Nie mają w ogóle szacunku dla starszych.
5. Tocia waży tyle co Sahara... 2,7 kg!
6. Toćka nauczyła się warczeć w późnym wieku. Prawie tak późnym, jak Sahara - oczywiście chodzi mi o mycie się.
7. Toćka jest potwornym egocentrykiem. Obraża się za każdym razem, gdy głaszczę inne ;)

Jako, że wyróżnienie ma charakter łańcuszkowy i muszę podać je dalej, a także z powodu osobistego uwielbienia nominację przyznaję Luelce za rozweselanie mnie każdą kolejną notką i Klymenystrze za odwagę w prowadzeniu całkowicie i totalnie prywatnego, subiektywnego bloga. Pierwszego bloga polecam wszystkim kociarzom, bez wyjątku. Drugi zaś będzie odpowiedni dla wszystkich kobiet zainteresowanych tańcem brzucha, odpowiednim dobieraniem staników i osobą Klymenystry :).

No :)

wtorek, 8 grudnia 2009

Był sobie omlet

Zrobiłam sobie omlet z groszkiem. Po czym zapomniałam schować go do lodówki kiedy wychodziłam z domu - miał być na później. Skończyło się to tak:



Myślę, że niniejszy obrazek zasługuje na umieszczenie posta w dziale "sytuacje beznadziejne".

czwartek, 3 grudnia 2009

Tocia jedzie do Chin



Bo Pan powiedział, że zrobię karierę u Chińczyków...




No.

wtorek, 1 grudnia 2009

Sesja w zieleni

Kupiłam SOBIE zielony pledzik. Myślałam, że będzie służył przede wszystkim MI. Jak zwykle byłam w błędzie. Otóż tak naprawdę kupiłam go Saharze. Okazało się, że mam kota-narcyza*.



Oto ja, Sahara



I ja...



...i ja...



...i wreszcie JA.




*UWAGA! Prawdziwe narcyzy są trujące dla kotów.

poniedziałek, 30 listopada 2009

Tajemnicze niechcenie Sahary.



Wciąż brak chętnych na kota idealnego. Miłego, zdrowego, bezproblemowego. Wykastrowanego, wysportowanego i wyluzowanego. Nikt nie chce Sahary i to jest dziwne...

Ta i inne zagadki powinny trafić do jakiegoś opracowania ufologicznego.

The answer is out there


środa, 11 listopada 2009

Ortografia na dobranoc

Pewna osoba zadała góglowi pytanie, jak opiekować się kotką wcionży.

Nie wiem, kim jest Wcionża, nie odpowiem więc na pytanie, nie mam bowiem pojęcia o jej kotach ;).
Zaczniemy od wiadomości pozytywnych:

Sahara i Daina są zamówione :) Trudno mi sobie było wyobrazić tak dobry dom, jak ten dla Dainy. Z domkiem Sahary się jeszcze nie znamy, jednak wszystko wskazuje na to, że się dogadamy... Pozostaje tylko Osobie, która postanowiła się młodą zaopiekować, głębiej wejść w tajniki kociego zdrowia i bezpieczeństwa. Z duszą na pewno szybko sobie poradzi!:)

Wiadomość zła jest tylko jedna. Jestem chora i nie mam na nic siły, wliczając w to robienie zdjęć. Wygrzebałam jednak coś bardzo ładnego i zabawnego. Zabawnego, bo po pierwsze samo zdjęcie jest samo w sobie zabawne. Po drugie jest już dość stare, a powód, dla którego jeszcze nie znalazło się na blogu jest taki, że nie potrafię obsługiwać mojej komórki, a tym bardziej ściągać z niej zdjęć na komputra. Z odsieczą przyszedł Bartek, który wziął kabelek, wpiął do komórki, do komputera, odczekał chwilę i otworzył odpowiedni folder... to naprawdę nie było takie trudne ;)


A oto Jej Wysokość Kropka (ros. Tочка), 1,5 metra nad ziemią, w nimbie tajemniczości, spogląda łaskawie a przenikliwie na swych poddanych


poniedziałek, 28 września 2009

Gógl rozsądnie

Ktoś via gógl zapytał trzeźwo:

"czy można kastrować kotkę 7-letnią"

odpowiedź nie jest jednoznaczna, ale jeżeli kot jest w dobrej kondycji zdrowotnej - nawet powinno się. Wahania hormonalne (ciąże, rujki) i związane z tym zmiany w macicy mogą prowadzić do groźnych chorób, np. ropomacicza i różnych rodzajów raka.

Przed kastracją kot powinien być zbadany przez weterynarza, który przeprowadza wywiad, pyta o ewentualne dolegliwości, przeprowadza badanie itp. Jeżeli narkoza będzie dla kota przeciwwskazana, z pewnością o tym powiadomi właściciela. Czasem zdarza się, że mimo ryzyka przeprowadza się zabieg, gdyż jest niezbędny dla ratowania życia kota (w przypadku nowotworów itp.).

Ja w każdym razie polecam :) Xena została wykastrowana aborcyjnie gdy miała 13 lat. Szybko doszła do siebie i dziś, po prawie dwóch latach, czuje się wciąż bardzo dobrze. Strach jednak pomyśleć, co by było, gdybyśmy zaniechali operacji.

czwartek, 24 września 2009

Czy warto wykonywać kotce cesarskie cięcie?

Takie pytanie pojawiło się wczoraj w góglu. Gógl grzecznie wyświetlił mojego bloga, ale odpowiedź chyba niezbyt usatysfakcjonowała osobę czytającą.

Może wyrażę się jeszcze jaśniej: takie pytania należy zadawać weterynarzowi, do którego ma się zaufanie, najlepiej sprawdzonego przez kilka osób w różnych sytuacjach.
Ma to znaczenie dlatego, że każda ciąża przebiega nieco inaczej. Każda kotka jest inna. Zależy też, co chce się zrobić z kociętami - jeśli uśpić, to rzeczywiście mogę się wypowiedzieć - warto wykonać cesarkę. To odciąży kotkę, psychicznie i fizycznie.
W innym przypadku decyzja zależy od oceny sytuacji przez kompetentnego weterynarza. I tego należy się trzymać. Jego doświadczenie zawodowe, badania i dobra obserwacja kotki przez opiekuna powinny w rezultacie dać najlepsze rozwiązanie.

Konkurs na super-dom-tymczasowy

Na tym wątku opisywana jest historia bardzo chorej kotki:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=76757&p=4958517#p4958517

Jej sytuacja jest jednak wyjątkowa, bo chorobą, na którą cierpi Blade jest strach. Jej sytuacja przerasta po kolei wszystkich, a dom tymczasowy, który opiekuje się nią obecnie jest na skraju wyczerpania.

Poszukujemy wyjątkowego domu. Takiego, który lubi wyzwania i nie zraża się porażkami. Który miałby ambicję wyciągnięcia Blade do świata, w którym istnieje radość życia.

Wymagania są następujące:
- doświadczenie z różnymi kotami
- wytrzymałość psychiczna
- odporność na stres, szczególnie związany z porażkami
- gotowość na codzienne podawanie leków
- duża ilość wolnego czasu.
- brak kotów w domu

Taki dom istnieje gdzieś, na pewno. Może być także tymczasowy. Potrzebujemy takiego "supermana" od kotów

Gógl atakuje z rana

Ostatnie kilka dni cechować się musiało naprawdę kiepskim biometem. Bo jak inaczej wytłumaczyć takie zapytanie: "instrukcja obsługi wypróżniania się"?
Najwyraźniej jednak osoba, która szukała tej instrukcji nie była usatysfakcjonowana treścią niniejszego bloga, bo nie spędziła na nim ani minuty.
Na szczęście padło też kilka sensownych pytań (mimo wszechobecnego "jak" i "dlaczego" w zapytaniach...), na które, w przeciwieństwie do poprzedniego, są w miarę dobre odpowiedzi.

czym dogrzac kocieta
Czymkolwiek: butelką z ciepłą wodą, termoforem, poduszką elektryczną, chętnym do współpracy kotem/psem. Wszystko zależy od skali problemu (tzn. ilości kociąt) i sytuacji. Trzeba też uważać, żeby nie przegrzać kociąt, które powinny mieć dostęp do chłodniejszego miejsca.

kot sika co chwile i nie moge sie wypróżnić
Uznajmy, że nie jest to zabawne. Zakładam, że to kot nie może się wypróżnić? Pewnie coś mu jest, więc trzeba koniecznie iść do weterynarza. Częste sikanie, tak jak u ludzi, jest spowodowane zwykle infekcjami pęcherza czy cewki moczowej. Za to niemożność wypróżnienia jest u kotów dalece bardziej poważną sprawą, niż u człowieka. Jeżeli zaparcie trwa kilka dni trzeba kota zbadać. Możliwe jest "zatkanie" z powodu zjedzonych nitek/folii/sznurówek/Bóg wie czego. To bywa niebezpieczna sytuacja, czasem potrzebna jest interwencja chirurgiczna.

kupic test na parwowiroze
www.forum.miau.pl, dział "Koty". Jest tam osoba, która zajmuje się sprowadzaniem testów na parwowirozę dla 'indywidualnych" odbiorców.
Jeśli potrzeba szybko testu na panleukopenię warto przedzwonić do kilku lecznic i zapytać o możliwość szybkiego wykupienia testu. W Krakowie takie testy ma na pewno obecnie kilka dobrych lecznic, między innymi przychodnia dr. Serwackiego czy klinika Arka.
Sama miałam z tym kłopot, bo lecznice nie zawsze chcą sprzedawać testy bez usługi. Ale jest na to sposób: mieć własny test. Ma to naprawdę sens, gdy są nieszczepione kocięta, prowadzi się dom tymczasowy i tak jak ja od czasu do czasu robi łapankę itp.
Panleukopenia według niektórych wetów jest chorobą rzadką. Nie znaczy to jednak, że się nie zdarza, tym bardziej, że jest bardzo zaraźliwa... lepiej więc zrobić test ;)


środa, 23 września 2009

Daina wypatruje domku

Daina przypomina, że ona też szuka domu.
Przez ostatnich kilka tygodni wydaje się, że nikt się nią nie interesuje, nie ma żadnych telefonów. Nikt nawet nie wyraził chęci bycia Opiekunem Dainy.

To jest wyjątkowy kociak, a sądzę, że będzie naprawdę wspaniałym dorosłym kotem. Teraz zachowuje się troszkę jak dzieciak z domu dziecka - widocznie tak we znaki dała się jej przebyta choroba i związane z nią cierpienie. Mała po prostu bardzo potrzebuje uwagi, ciepła, dotyku. Nie mówiąc już od duuużej ilości jedzenia ;)




Mimo uszkodzonego oczka jest piękna... będzie nam na pewno ciężko się z nią rozstać.

wtorek, 22 września 2009

Sahara upomina się

Sahara czeka na domek.

Domek ma być fajny i na zawsze. Bo Sahara jest fajna i naprawdę wierna.
To zamyślone spojrzenie kryje mnóstwo ciepła, czułości i otwartości. Jak na swój wiek Sahara jest bowiem bardzo dojrzała. Harcuje, owszem, ale za każdym razem, gdy przebywamy w jej towarzystwie afirmuje nas jak tylko potrafi - podnosi do góry koczkodanowaty ogonek, przymila się nienachalnie i delikatnie mruczy. Kocha głaskanie. Kocha noszenie na rękach. Kocha towarzystwo ludzi i innych kotów. Jest niekłopotliwa.


To, że jest kotem idealnym, nie ulega żadnej wątpliwości. To, że nie znalazła jeszcze domu, jest co najmniej dziwne.



Sahara właśnie przechodzi odrobaczanie, a jej infekcja, którą wreszcie zidentyfikowaliśmy z pomocą badań laboratoryjnych i fachowej opinii weterynarza, okazała się niegroźnym powikłaniem po panleukopenii. Ot, zwyczajne obniżenie odporności, z którego sama powinna wyjść. Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. No i że wreszcie znajdzie się TEN Człowiek...

poniedziałek, 21 września 2009

Przybyłam, sterroryzowałam, przytuliłam

Byliśmy świadkami niezwykłego zdarzenia. Xena jak zwykle ucinała sobie poobiednią drzemkę, gdy Daina znienacka wskoczyła na jej "łóżeczko" i bez skrupułów położyła się niemal na nodze naszej seniorki. Byłam już przygotowana na ratowanie Dainy i opatrywanie jej ran, ale tymczasem... Xena jak gdyby nigdy nic zmieniła tylko pozycję na nieco wygodniejszą i położyła łepek na grzbiecie Dainy...
Wstrząs był taki, że Bartek nic tylko biegał i robił zdjęcia. A Daina pozowała:









czwartek, 17 września 2009

pręgi na futrze służą do kamuflażu

Wszyscy o tym wiedzą. Moje koty postanowiły to udowodnić doświadczalnie i z uporem się maskują.


Tocia




Sahara


czwartek, 3 września 2009

Potrzebny dom stały lub tymczasowy... napóźniej do jutra

Wszystko dzieje się bardzo szybko, czas nas nagli, więc podam tylko linka:

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=99494

Dom dla staruszki Pelagii potrzebny niemal natychmiast. Potrzebny jej jest spokój i obserwacja. Tylko i aż tyle. Do jutra musimy zabrać ją z lecznicy w Tarnowskich Górach.

Pelcia jest pod opieką CK - wszystkie koszty związane z jej pobytem w domu tymczasowym będzie ponosił azyl. Cichy Kąt jest w tragicznej sytuacji jeśli chodzi o miejsce - wszystkie domy są przepełnione, a kociarnia nie jest odpowiednim miejscem dla staruszki.

Ona potrzebuje chociażby tymczasowego domu tymczasowego!

środa, 2 września 2009

Googleanalytics wymiatają i miażdżą

Padłam jak przeczytałam:
(pytania do gógla)

"jak ustalic hierarchię miedzy kotami"

Odpowiedź: spróbuj najpierw nie spaść na sam dół hierarchii... Później i tak zrozumiesz, że koty same ustalają między sobą relacje.

"jak szybko z kociakiem do weterynarza"

Rozumiem, że coś się dzieje? Odpowiedź: bardzo szybko.

"co moze wyrosnac na rece"

Odpowiedź: Słyszałam coś o kaktusach.

PS. Już dawno zapomniałam dodać, że Sahara jest FeLV-ujemna :)))))

wtorek, 25 sierpnia 2009

Sahara oraz kolejne dylematy gógla

Sahara jest chora. Nie wiemy dokładnie co jej jest, w każdym razie ma cały zasmarkany nosek i uszka pełne woskowiny. Wysłaliśmy jednak wymaz do badania, dziś zrobimy test na FeLV i wszystko powinno się wyjaśnić. Mam nadzieję jednak, że ten spadek odporności wiąże się z przebytą panleukopenią a nie kolejnymi ciężkimi chorobami :(...


Nie można jednak zaprzeczyć, że kocię czuje się dobrze. Na szczęście uporczywy katar nie robi na niej (raczej) wrażenia. Tutaj przykłady ;) :



słucham muzyki. przeszkadzasz...



Hmmm... (co by tu jeszcze zepsuć?)


A teraz proszę państwa gwóźdź programu.
Otóż tym razem gógl powiedział mi, że szukał "instrukcji podłączania kroplówki dla psa". Jak to się robi? Nie mam pojęcia i tym dziwniejsze jest, że ktoś w ten sposób znalazł mojego bloga. Sama ostatnio kupiłam kabel do kroplówki i przez pól godziny "rozkminiałam" (ukłony dla Katii na Węgrzech;)) jak to się podłącza do kota. Ostatecznie zrezygnowałam i podałam kroplówkę za pomocą strzykawki 20 ml igłą 0,9 (wygodna do aminokwasów itp.). Tyle wiem.
Drodzy czytelnicy, jeżeli się nie umie podłączyć tej kroplówki, lepiej tego nie robić samemu, naprawdę. To grozi szkodami w ludziach, zwierzętach i sprzęcie. Jak się chce robić takie rzeczy samemu, lepiej najpierw poprosić weta o instrukcję - jeśli nie jest skończonym głąbem i nie ma ochoty na was zarabiać (więcej) to wam jej udzieli (ta rada także do mnie ;))).

Ponadto, z mniej śmiesznych zapytań gógla: "kociątko, złamana łapka" - moja odpowiedź - "do weta natychmiast!" A jeśli uważasz, że nie natychmiast, to: "do weta, idioto!". Złamana łapka boli. Naprawdę. Jeżeli nie zabezpieczy się i nie opatrzy złamania oraz nie poda środków przeciwbólowych (a to wszystko może zrobić tylko weterynarz!) to konsekwencje będzie ponosiło niewinne zwierzę.
Kolejna mniej śmieszna rzecz: "kocie choroby objawy zachwianie równowagi". Ktoś wczoraj szukał takiej choroby, która powoduje zachwianie równowagi . Otóż mam nadzieję, że zrobi to jeszcze raz i włączy mojego bloga, bo mam znowu ochotę napisać "idź do weta!!!". Zachwiania równowagi mogą świadczyć o bardzo poważnych problemach neurologicznych (np. w śmiertelnej chorobie Aujeszky'ego), jak również o zupełnych bzdurach, co może znów stwierdzić tylko wet. Potrzebna jest poważna diagnostyka, a doktor Wikipedia raczej nie zbada nam krwi ani nie zrobi RTG. Jest to fajne źródło informacji, gdy nic się nie dzieje. Jednak kiedy zwierzę choruje należy potraktować sprawę poważnie.

Jak dostanę wiecej takich zapytań to założę bloga www.idzdoweta.blogspot.com i będę wysyłać kunktatorów.

Na deser rozespana Sahara:




Hrrrrrrr.... [zatkany nos]



sobota, 22 sierpnia 2009

Kto pokocha Saharę? A Dainę??

Bo tak właściwie to zapomnieliśmy napisać, że Zenitek pojechał do domku! :) Domek jest bardzo fajny, a Zenit na zdjęciu, jakie dostałam w dniu adopcji, całkiem zadowolony!

A po dziewczynki moje nikt nie dzwoni... wydaje mi się to dziwne, to takie piękne, kochane, przytulaśne i mruczące stwory. Obie mają cudowne charaktery. Najchętniej dałabym je komuś w dwupaku :)

Szukamy dla nich najlepszego domku pod słońcem:



Daina (u góry) i Sahara podczas zabawy:)

środa, 19 sierpnia 2009

STOP pseudohodowlom!



Znów temat nieprzyjemny, a tak chciałoby się, żeby wreszcie został rozwiązany z pomocą prawa.
Chodzi o tzw. pseudohodowle, problem nie tylko właścicieli psów, ale i schronisk, które co roku przyjmują zwierzęta pochodzące z tego haniebnego procederu.

Na czym to polega?
Za pseudohodowlę uważa się takie miejsce, które zajmuje się bezmyślnym rozmnażaniem psów lub kotów nastawionym na zysk, które nie jest zalegalizowane, nie wyrabia rodowodów. Psy i koty krzyżowane są nie na podstawie fachowej wiedzy hodowcy, rodowodu itd. ale na podstawie atrakcyjności umaszczenia czy innych widocznych cech. Psy i koty trzymane są w warunkach, które zamiast umożliwić komfort i dobre samopoczucie, mają na celu zmieszczenie na małej powierzchni jak największej ilości zwierząt. Szczenięta i kocięta wydawane są bardzo wcześnie, co zaburza ich rozwój. Często sprzedawane są po "kokurencyjnej" w stosunku do prawdziwych hodowli cenie, byle komu i byle jak: bez rodowodu, bez szczepień i odrobaczenia.

Zanim więc zdecydujesz się na psa lub kota z takiej "hodowli" najpierw upewnij się, jak trzymane są tam zwierzęta, jak obchodzi się z nimi właściciel, czy należy do związku, czy wyrabia rodowody (to jest wbrew pozorom tanie!). Trzeba pamiętać, że zwierzę nierodowodowe nie jest rasowe. Prawdopodobnie nie posiada cech charakterystycznych dla rasy, możliwe są "domieszki".

Kupując zwierzę w pseudohodowli ryzykuje się chorobami takiego zwierzęcia (bezmyślny dobór rodziców), nietypowym dla rasy wyglądem i charakterem. W ten sposób oczywiście napędza się również koniunkturę dla ludzi zarabiających w tak nieetyczny sposób.
Na stronie "Więźniowie chciwości" można obejrzeć i przeczytać w jaki sposób kończy się ludzkie łakomstwo, chęć zysku i obojętność na cierpienie.


poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Nieprzyjemny temat...

...jednak wszyscy opiekunowie kotek powinni o nim wiedzieć. Mówię o ropomaciczu. Jest to choroba spowodowana zachwianiem równowagi hormonalnej (na skutek częstych ciąż, rui, antykoncepcji hormonalnej), które w efekcie wywołuje nadczynność gruczołów macicznych, ich przerostu i następnie zakażenia ich wydzieliny.
Chorobę można wyleczyć przez kastrację kotki/suki chorej, w wyjątkowych przypadkach podejmuje się leczenie farmakologiczne bez kastracji.
Każdą domową kotkę może spotkać ta choroba, przede wszystkim chorują jednak te, u których zastosowano antykoncepcję hormonalną (zastrzyki, pigułki). Trzeba pamiętać jednak, że jedyną skuteczną metodą zapobiegania ropomaciczu jest kastracja (czyli całkowite usunięcie macicy i jajników).
Objawy ropomacicza są bardzo zróżnicowane, jednak podstawowe to (cytuję za stroną Kociego Pazura):

  • zwiększone pragnienie i oddawanie moczu
  • wymioty
  • wyciek z pochwy
  • apatia
  • powiększony brzuch
  • brak apetytu
  • Czasem jednak objawy są nieswoiste...

    Tutaj można obejrzeć zdjęcia chorej macicy. Uwaga! Zdjęcia nie dla wrażliwych!
    Na stronie znajduje się sporo ciekawych informacji o tej chorobie.


    Jak zwykle, do znudzenia, zachęcam do kastrowania kotów i psów. To nie jest widzimisię obrońców zwierząt - to nasz obowiązek, jeżeli chcemy chronić naszych podopiecznych od niepotrzebnego cierpienia. Ropomacicze przecież boli i nie zawsze jest uleczalne...Kastracja jest tańsza niż leczenie zwierzęcia i długotrwałe podawanie hormonów. Tańsza od odchowywania kolejnych miotów. To się naprawdę opłaca kotom i ich właścicielom.

    wtorek, 11 sierpnia 2009

    Panleukopenia

    Przez półtora tygodnia było naprawdę gorąco... czy może raczej powiało chłodem, autentycznym chłodem śmierci stojącej tuż za plecami. To nie są patetyczne brednie, ale realne zagrożenie - Daina i Sahara zachorowały na panleukopenię.

    Nie wiem właściwie jakim cudem udało mi się tak szybko zareagować. W poniedziałek, 27 lipca Daina wydała mi się osowiała. Nie wybiegła mi na spotkanie gdy wróciłam do domu, stwierdziłam więc, że jest coś nie tak. Miała wysoką gorączkę - prawie 41 stopni! Pojechałam więc do weterynarza, gdzie, jak się okazało, temperatura spadła dość drastycznie (o stopień). Razem z weterynarzem stwierdziliśmy, że objawy są bardzo podobne do tych, jakie niedawno przechodziła maleńka Senea - tymczaska Mimw (Daina miała wysoką gorączkę, była odwodniona, nie miała apetytu i nie mogła nic wypić, podobnie jak Senea). W jej przypadku jednak było to prawdopodobnie spowodowane kokcydiozą, nie tak niebezpieczną jak panleukopenia.

    W tym samym dniu, w przypływie impulsu, dzwoniłam do kliniki, gdzie zwykle mają testy na parwowirozę psów - to bardzo podobne wirusy, dzięki czemu można w większości wypadków wykryć także kocią panleukopenię.

    Bardzo nie lubię ferować wyroków, tym razem jednak się nie powstrzymam, bo sytuacja przeszła moje wyobrażenia o... chciwości. Wiem, że w tej klinice wizyty u weterynarzy są bardzo drogie, chciałam więc kupić tylko test, mając na uwadze finanse azylu (podejrzewam, że pracownicy kliniki równie dobrze zdają sobie sprawę z tego, ile pieniędzy ma schronisko). Niestety, odmówiono mi - z testu skorzystać można tylko podczas regularnej wizyty. W tym dniu nie zrobiłam więc go, licząc chyba na to, że przejdą mi przeczucia. Gdyby nie to, że COŚ zaprowadziło mnie we wtorek niemal za rękę do kliniki, być może w ogóle bym go nie zrobiła, być może po prostu kot umarłby mi na rękach z "niewyjaśnionych przyczyn" i w dodatku w męczarniach.

    Weterynaria to jest zawód z powołania. Więc pouczam tych, którzy zapomnieli: zarabia się pieniądze nie tam, gdzie w grę wchodzi alternatywa: życie lub śmierć.

    Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie dzięki szybkiej reakcji Bartka, Mimw, Luelki, Myszki i Sławka.xww, Grrr..., Aaasii, Justyny, Emilki, Marysi i Beaty. Wszyscy spisali się w ramach swoich możliwości najlepiej na świecie. Dzięki temu 7 kociąt i Largo, dorosły kot, jednak nieszczepiony do tej pory, otrzymały surowicę z krwi ozdrowieńca w ciągu trzech godzin od wyniku testu, czyli bardzo szybko.
    Szczególne podziękowania należą się Rolandowi. Roland to wielki, piękny kot Myszki.xww, który przechodził panleukopenię i dzięki niemu dostaliśmy krew dla maluchów. Ponadto ma on tak dobry charakter, że wręcz podawał kolejne łapki do pobierania krwi. Chyba rozumiał, jakie to ważne...

    Kolejne trzy dni zmusiły mnie do ciągłego czuwania nad Dainą, która przechodziła na przemian kryzysy i poprawy. Najgorszy kryzys był w czwartkową noc - w którymś momencie intuicyjnie wiedziałam, że nikt nie może stwierdzić, czy przeżyje. Biedne, maleńkie ciałko, wychudzone do granic możliwości, było pokłute miejsce przy miejscu przez kolejne zastrzyki z antybiotyków, leków podnoszących odporność, przeciwwymiotnych, kroplówek, które podawałam co kilka godzin. Daina wytrzymała jednak i następna poprawa przyniosła... apetyt! Byłam zachwycona... Później było już tylko lepiej.
    W następny poniedziałek zachorowała Sahara, jednak przechodziła chorobę bardzo lekko. Bałam się pogorszenia, na szczęście udało się utrzymać to świństwo w ryzach. Zenit w ogóle nie zachorował. Był raz szczepiony i dostał surowicę :)

    W tej chwili cała trójka czuje się dobrze i jest gotowa do adopcji - jednak trzeba pamiętać, że kociaki mogą zamieszkać tylko z dwukrotnie zaszczepionymi kotami lub ozdrowieńcami po panleukopenii. Zenit będzie miał jutro "rozmowę"... więc bardzo proszę o kciuki :)

    Tutaj dziękuję jeszcze Ryśce, która podarowała Dainie interferon (duuużo interferonu :D) - prawdnopodobnie złagodził przebieg choroby i dał niezłego kopa jej odporności :) dziękuję :)

    A teraz jeszcze "ku przestrodze": panleukopenia NIE MA objawów swoistych, tylko typowe. To, że kociak nie wymiotuje i nie ma biegunki nie znaczy, że cierpi na inną chorobę. Tak właśnie było w przypadku Dainy i Sahary. Pierwszymi objawami była apatia i brak apetytu z wysoką gorączką. Wymioty pojawiły się w drugim dniu choroby i nie były szczególnie intensywne. Biegunki w ogóle nie było, a Dainę podejrzewałam wręcz o zatwardzenie. Także radzę nie dać się zwieść wyobrażeniom - swoim i weterynarzy - o tej chorobie i szybko zrobić test w razie nietypowych objawów u swojego nieszczepionego kocięcia.

    poniedziałek, 27 lipca 2009

    Nowy lokator - i wciąż brak adopcji :(((

    Razem z Dainą i Saharą zamieszkał ich prawie-że-rówieśnik Zenit. Poprzednio mieszkał u Mimw. Pomoć był strasznym zbójem i tylko dlatego wylądował na wygnaniu, czyli u mnie ;).

    Oczywiście żartowałam ;) wciąż borykamy się z problemem przepełnienia domów tymczasowych, mimo że dołączyło do nas w tym roku mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy pomagają ratować CKoty...

    Zenit zupełnie zmienił się po przeprowadzce. Do końca nie wiem, czy chodzi o wychowawczą łapę Xeny, czy też opiekuńczość Toci. A może jedno i drugie? Dość, że z niedotykalskiego zawadiaki, zrobił się mruczkiem i gadułą. Świetnie dogadał się z resztą domowników, a mojego Bartka chyba zupełnie oczarował. Bo to przesympatyczny Toperz jest :)


    Niestety, nikt nie dzwoni... :( Tak wspaniałe dziewczyny, Daina i Sahara, wciąż nie mogą doczekać się domu :((

    PS. Zenit nie ma wirtualnego opiekuna!!!

    czwartek, 2 lipca 2009

    Zaina w domku!

    Imię przyniosło Zainie szczęście :) Jako pierwsza z trójki rodzeństwa pojechała dzisiaj do domu :) Jej Opiekunka to świetna osoba, która dobrze się zajmie małą - jej oczko wciąż potrzebuje intensywnej obserwacji i aplikowania kilka razy dziennie kropel i specjalnej maści, która pomoże rogówce się zregenerować.

    Trzymamy mocno kciuki za zdrowie Zainy i życzymy nowej Opiekunce dużo satysfakcji i... Szczęścia :)

    Mała była pod wirtualną opieką Oberhexe - dziękuję Ci serdecznie! :))

    niedziela, 28 czerwca 2009

    Kot do schroniska?...



    Googleanalytics ostatnio poinformował mnie, że są osoby, które znajdują mojego bloga przez frazę "jakie są warunki oddania kota do schroniska".

    Wydaje mi się, że istnieje ograniczona ilość głupszych pomysłów, lepszych jest za to mnóstwo.

    Żeby jak najmniej istot czujących ucierpiało należy:

    Po pierwsze, zanim weźmie się kota należy pomyśleć parę razy.
    Po drugie, jeżeli naprawdę nie możemy z jakichś przyczyn zatrzymać kota - poszukać mu domu wśród znajomych, zrobić ogłoszenia na własną rękę.
    Po trzecie: jeżeli tylko czasowo nie możemy się nim opiekować - zatrudnić znajomych lub rodzinę do opieki nad nim bądź opłacić mu koci hotelik.
    Po czwarte, gdy już będziemy niemal pewni naszej decyzji iść samemu do schroniska i zobaczyć warunki tam panujące. Zobaczyć ile jest zwierząt, jak się do siebie odnoszą... z pewnością jeśli byliśmy opiekunami jednego kota jedynaka, taka sytuacja nam się nie spodoba.

    Jeżeli mimo wszystko tak po prostu oddajemy kota do schroniska to znaczy coś złego, albo o nas, albo o naszej sytuacji. Dlatego, że kot w schronisku cierpi: na nieodpowiednie warunki, ścisk, niezgodność z charakterami towarzyszy, choroby wynikające z przebywania w grupie, niedostatek ciepła i czułości ze strony człowieka, prywatności, spokoju, zabawy...całe lata bycia numerkiem, a w niektórych schroniskach - śmierć z powodu "nieadopcyjności".
    Schronisko powinno być miejscem krótkiego postoju w drodze do nowego domu, ale w praktyce często jest umieralnią, ostatnim miejscem na ziemi.

    Jako wolontariuszka CK nigdy nie chciałabym, żeby nasze schronisko tak wyglądało. Dlatego apeluję o nieprzekazywanie nam kotów ani psów. Jeżeli przyjmiemy ich jeszcze więcej, sytuacja może drastycznie się pogorszyć, a warunki spaść do poziomu tych ze schronisk o znacznie gorszej renomie - z powodu braku miejsca i funduszy. Nie wierzymy zasadzie, że "jak Bóg dał dziecko, to da również i na nie". Nasze koty wymagają często zbyt dużej opieki.

    To wcale nie jest tak, że nie "zwykli" ludzie nie mogą nic zrobić dla zwierząt, także tych w niebezpieczeństwie. Czasem jednak pomoc nie powinna zaczynać się od przewiezienia do schroniska. Powinna za to zacząć się od sterylizacji i przeglądu u weterynarza. W razie braku pieniędzy można je uzyskać z funduszu CIACH!bezdomność.

    piątek, 26 czerwca 2009

    Dobre i złe wieści

    Dobre są następujące: niedawno wszystkie trzy dziewczynki zyskały sobie Wirtualnych Opiekunów :) Bardzo się cieszę i dziękuję Wam serdecznie! To ogromna pomoc dla Cichego Kąta i dla Maluszków.
    Dobrą wiadomość przyniosła także dzisiejsza kontrolna wizyta u weterynarza: małe nie muszą już brać antybiotyku. Infekcja bakteryjna została już zwalczona: gorzej z wirusową, która dalej może dawać się we znaki. Będziemy więc podnosić odporność, dbać o higienę oczek i dawać osłonowo tobramycynę i naclof.
    Trzecia, i najważniejsza, dobra wiadomość: Zaina jest zarezerwowana :)))) Jestem bardzo szczęśliwa, bo wszystko wskazuje na to, że znalazła świetny domek. Pojedzie do niego, kiedy nowi Opiekunowie zdecydują, na jakim etapie leczenia przejmują pałeczkę. Jej imię najwyraźniej rzeczywiście przyniosło szczęście!

    Czwarta dobra wiadomość: Sahara jest prawie zdrowa! :) Niewielka opuchlizna na spojówkach zapewne już niedługo się utrzyma. Mała jest radosna, pełna życia i... gotowa do adopcji...

    Teraz złe wiadomości: Daina i Zaina będą potrzebowały operacji. U każdej na jednym oczku pojawił się wrzód, który spowodował zrośnięcie się spojówek. Niestety, oczka same sobie nie poradzą. Owrzodzenie należy na razie wyciszyć, potrzebne są miejscowe leki przeciwzapalne (naclof). Będziemy monitorować stan oczek i po jakimś czasie, gdy już stan maluchów będzie na to pozwalał, zrobimy operację.

    Cóż, i tak kończy się lepiej niż myślałam. Oczka pod spojówkami są prawdopodobnie zdrowe. Po operacji pozostanie niewielkie owrzodzenie, które jednak w niewielkim stopniu będzie zaburzało widzenie. Bądźmy więc dobrej myśli :)

    sobota, 20 czerwca 2009

    Pomóż! Zostań opiekunem wirtualnym!



    Azyl jak zwykle o tej porze roku jest w kiepskiej kondycji finansowej. 93 koty, które przebywają pod naszą opieką to nie przelewki. Jednak największym problemem jest brak opiekunów wirtualnych, którzy zawsze byli dużym wsparciem dla naszej działalności.

    Opieka wirtualna to 50 zł miesięcznie, przeznaczonych przez Opiekuna w danym miesiącu. W zamian za to opiekun dostaje zdjęcia i aktualne informacje o danym kociaku aż do dnia, w którym ten będzie miał już domek stały.

    Jeżeli nie możesz wziąć kociaka do siebie, zawsze możesz mu pomóc właśnie w ten sposób...

    Dwa z moich kociąt nie mają takich opiekunów. Zaina i Daina, te dwie najbardziej potrzebujące maluszki, muszą obyć się bez wirtualnej opieki. A może to się zmieni?....
    Przede wszystkim opiekuna potrzebuje Zaina (na zdjęciu, w specjanym kołnierzu - widoczne małe spinacze pod lewym okiem). Po ostatniej kontroli okazało się, że trzeba ze szczególną troską dbać o jej lewe oczko. Z powodu zapadnięcia się gałki ocznej powieka podwinęła się, drażniąc oko, co pogłębiało stan zapalny, powodowało ból i dyskomfort. Na razie weterynarz założył specjalne zszywacze, które być może sprawią, że Zaina nie będzie musiała mieć operacji.
    Zszywacze dały swój rezultat niemal natychmiast: mimo uciążliwego kołnierza kicia bawi się znacznie więcej, bryka i hasa... a na moich kolanach wreszcie ślicznie zamruczała. Nie jest też tak skora do fuczenia - to oznacza, że właśnie ta powieka sprawiała, że gorzej się czuła.

    Takie leczenie jest kosztowne... może ktoś otoczy wirtualną opieką małą Zainę?...
    Jeżeli chcesz zostać wirtualnym opiekunem wejdź na stronę azylu i przeczytaj instrukcje w zakładce (po lewej stronie) "Adopcje Netowe". Tam też znajdziesz numer konta azylu i dane potrzebne do przelewu. Możesz także wybrać dowolnego kota, który jest na stronie azylu (oczywiście tylko ten, który nie został jeszcze adoptowany, ani realnie, ani wirtualnie)

    To tylko 50 zł miesięcznie... dla naszych kotów to ratunek. Ponad połowa wciąż czeka...

    piątek, 19 czerwca 2009

    Eos i Nikon

    Z przyjemnością zawiadamiam, że Eos i Nikon, którzy tymczasowo przebywają u Justyny mają swoje gościnne występy na jej blogu http://www.czterylapyszczescia.blogspot.com/ :)

    Justyna - dziękuję :)

    czwartek, 18 czerwca 2009

    Rewolucja



    Zrobiła się mała rewolucja. W sąsiedniej piwnicy znalazłam w niedzielę trzy kocięta, około 6-tygodniowe, super zasmarkane maluchy - po prostu koci katar z turbodoładowaniem. Kociaki czuły się wtedy naprawdę źle, więc zostały na jedną noc w lecznicy, pod stałym nadzorem pani doktor. W dodatku trzeba było "coś" zrobić z Eos i Nikonem, które są zdrowe, kluskowate i wypieszczone, i żadna siła nie zmusi mnie do narażania ich na takie infekcje, z jaką mamy teraz do czynienia. Dzięki Justynie, opiekunce Domisi, udało się je odizolować :D.

    Infekcja jest rzeczywiście upierdliwa. Gdy zobaczyłam maluchy po raz pierwszy stwierdziłam, że dwa z nich nie będą widziały prawie na pewno - na szczęście się pomyliłam. Okulista, dr Stefanowicz, stwierdził pewne szanse na wyzdrowienie oczków. Tłuczemy więc antybiotykiem dopyszcznym i doocznym (tobramycyna i doksycyklina, auć auć), jednak efekty są wg mnie mało satysfakcjonujące. Zdaje się, że wirus dobrze się trzyma i postanowił skorzystać na wciąż obniżonej odporności kociaków. Infekcja utrzymuje się na jednym poziomie, choć opuchlizna rzeczywiście schodzi coraz ładniej. Gorzej, że dziś jedna z panienek krwawiła z oka. Wygląda na to, że błony śluzowe już są kompletnie zmacerowane, a antybiotyk nie polepsza w tym względzie sytuacji :( po południu wet.

    A tak wyglądają pannice: jedna, najbardziej dzika i chora, nazywa się Zaina. Po arabsku szczęście ;) To imię zawsze dobrze działa

    To najzdrowszy egzemplarz. Słodkie, kochane, głupiutkie, mruczy na kolanach. Typowy 6-tygodniowy kociak. Oczka w stanie niemal bardzo dobrym.

    Właśnie zrobiło kupę. Jest zdziwione.







    Jedno z bardziej chorych. Odróżniam po stopniu "chorości". Choć niedługo trzeba będzie może stosować jakąś farbę, albo co...

    To akurat Zaina :)









    Toaleta.

    niedziela, 14 czerwca 2009

    Canon zakłada drukarnię

    Nowy Domek Tymczasowy Canonika założył bloga, a na nim donosi o najnowszych osiągnięciach malucha :)
    Nasz Szczypior postanowił założyć drukarnię. Na razie zajmuje się organizacją pracy i dysponuje zgromadzonym papierem. Chyba jednak nie ma biznesplanu...


    Wszystkich chętnych do obejrzenia harców Canonika zapraszam tutaj. Miłej zabawy :))

    sobota, 13 czerwca 2009

    Nowy domek... tymczasowy :)


    Canonik dostał nowy domek. Niestety - tylko tymczasowy, ale za to jaki :)). Podejrzewam, że mały szybko wpadnie w narcyzm - większość uwagi skierowana jest właśnie na małego "Szczypiorka" i jego ekscesy.

    Beata i Paweł, którzy zaopiekowali się Canonikiem, oprócz wzorowej opieki zapewniają małemu... towarzystwo i sesje zdjęciowe ;) (obok zdjęcie ich autorstwa - dziękuję!)

    Jak widać, razem z rezydentem Yźkiem dogadują się świetnie. Canon ponoć w ogóle nie odczuł stresu przeprowadzkowego - być może będzie się to zmieniać z wiekiem i jego kociątkowa pewność siebie zmaleje, albo i nie - zostanie takim właśnie zawadiaką z podwórka.
    W nowym domu Szczypior obwąchał wszystkie kąty, bardzo spodobał mu się koszyk na makulaturę, którego natychmiast użył do swoich celów. Tylko Yzio jakoś dziwnie na niego patrzy, jednak jego łagodność przerasta znacznie zdziwienie :D

    Mam nadzieję, że Canonik znajdzie szybko nowy dom :). Beacie i Pawłowi serdecznie dziękuję za opiekę nad Szczypiorkiem - mam nadzieję, że będziecie mieć z tego jak najwięcej radości i jak najmniej kłopotów :).

    czwartek, 28 maja 2009

    SOS dla Cichego Kąta! - one żyją dzięki waszej pomocy...

    Przyszedł taki moment, że trzeba to napisać - dopiero zaczął się sezon, a w azylu jest już 75 kotów. To zbyt dużo. Nie dajemy rady z utrzymaniem, więc nie możemy przyjąć już żadnego kota. Każdy wolontariusz wykłada pieniądze z własnej kieszeni na jedzenie, leczenie... gdzie tu mówić o kosztownej sterylizacji, tak potrzebnej, by nie rodziło się więcej kociąt...

    Apeluję do wszystkich, których obchodzi los zwierząt pozostających pod naszą opieką - pomóżcie! Czasami wystarczy tak niewiele... każdy grosz się liczy, każda złotówka. Bardzo potrzebujemy dobrych domów dla naszych podopiecznych i pieniędzy na ich utrzymanie...
    Jak można pomóc?

    adopcja wirtualna - polega na wybraniu jednego kota, dla którego co miesiąc będziemy wysyłać 50 zł. W zamian otrzymujemy meile ze zdjęciami i opisem kota, jego nowych przygód, rozwoju :)

    bezpośrednia pomoc finansowa - polega po prostu na jednorazowej (lub jak kto woli ;)) wpłacie pieniędzy na konto azylu.

    pomoc rzeczowa - są rzeczy, których azyl nieustannie potrzebuje, jednak należy najpierw dowiedzieć się, czego konkretnie - niepotrzebne rzeczy trzeba wywieść na wysypisko, a to jest kosztowne.

    Zapraszamy na stronę www.azyl.org - tam znajdziecie bieżące informacje o kotach i życiu azylu. Może właśnie tam znajdziecie swojego wymarzonego towarzysza?...

    środa, 27 maja 2009

    Senny dzień


    Za oknem pada i wieje, więc koty zabrały się za swoje ulubione hobby...


    ...spanie...







    zzz...



    zzzz...









    zzz...


    zzz...






    Aż tu nagle...

    Niespodziewany Desant Nikona :P

    czwartek, 21 maja 2009

    Jak opiekować się kilkudniowym kociątkiem - instrukcja obsługi



    Odpowiadając na oczekiwania czytelników (znów google analytics jest Waszym sprzymierzeńcem ;)) zrobię tu krótką, ekspresową instrukcję obsługi kociaczka, dla którego nie mamy chwilowo karmiącej mamy, a którego chcemy uratować. Co prawda żaden ze mnie specjalista i po szczegółowsze informacje trzeba udać się do dobrego weterynarza, ale to instrukcja ratunkowa, w razie gdy na myślenie i dywagacje filozoficzno-medyczne nie ma czasu. Ale bez paniki - to jest wykonalne.

    To jest instrukcja alarmowa - podane tu informacje służą temu, byśmy nie spanikowali znalazłszy kociaczka na drodze, ani też nie zostawili go na pastwę losu. Musimy zdać sobie sprawę, że ślepe, kilkudniowe kocię bez mamki wymaga częstego karmienia - mniej więcej co 2 godziny - oraz regularnego masowania brzuszka i odbytu (kociak w gnieździe nie sika i nie wypróżnia się sam - pomaga mu w tym matka, która w ten sposób umożliwia zachowanie czystości w gnieździe). Pamiętając o tym możemy zrezygnować z jego odchowywania, dopuszczalne jest bowiem usypianie ślepego kocięcia - jego układ nerwowy jest na tyle mało rozwinięty, że zwierzątko nie odczuje bólu i strachu. Ważne jest jednak, nawet jeśli nie możemy go odchować, wzięcie go do weterynarza, który pomoże kociakowi odejść bezboleśnie, inaczej będzie cierpiało chłód i umierało powoli z głodu, bądź padnie ofiarą agresji innego zwierzęcia lub człowieka. To z pewnością jesteśmy winni nawet tak maleńkiemu stworzonku.

    Jeżeli jednak postanowimy zająć się odchowywaniem kotka to powinniśmy pamiętać o następujących sprawach:

    0. Znalezionego kociaka nie zostawiajmy samego. a) nie znajdziemy go, b) może mu grozić niebezpieczeństwo (to była jedna z najostrzejszych lekcji, jakie dała mi Magda :) ). Oczywiście, gdy już będzie bezpieczny u nas, w domu możemy go zostawić na jakiś czas.

    1. Znalezionego kociaczka delikatnie wziąć do ręki i umieścić w ciepłym miejscu. Może to być równie dobrze torebka, jeżeli akurat nie mamy nic innego pod ręką. Kociaczek powinien mieć coś ciepłego przy sobie, dobrze mu dać szalik, rękawiczkę, czapkę, by był izolowany od wstrząsów i ogrzewany. Trzeba pamiętać, że kilkudniowe kocię jest bardzo delikatne, podatne na złamania - nawet kręgosłupa. Należy więc obchodzić się z nim bardzo ostrożnie.

    2. Jeśli jest 40-stopniowy upał - nie dogrzewać! Kocię może się przegrzać i odwodnić. W przypadku kilkudniowego maleństwa może to zajść bardzo szybko i doprowadzić do śmierci kotka bądź uszkodzenia np. nerek.

    3. Z kociątkiem jedziemy szybko do weterynarza. Oceni on stan zdrowia malucha, nauczy nas odpowiedniej opieki. Jeżeli kociak tego potrzebuje poda mu kroplówkę czy antybiotyk.

    4. W przypadku braku możliwości szybkiego transportu zaopatrujemy się w strzykawkę 2 ml (najlepiej kilka) i podajemy kociakowi preparat dla kociąt (np. mixol) lub royal canin convalescence support (dostępny w lecznicach i niektórych, lepszych sklepach zoologicznych). W razie braku takiego preparatu podajemy gęste, ciepławe mleko dla dzieci (np. bebiko). Takie mleko powinno być dwa razy gęstsze niż w intrukcji na opakowaniu. Jest to jednak rozwiązanie awaryjne - ma ono nieodpowiedni dla kota skład.

    5. Jak karmić

    Rozrabiamy jedzonko z ciepłą przegotowaną wodą do konsystencji gęstej śmietany. Bierzemy strzykawkę (bez igły!), nabieramy do niej trochę płynu.
    Bierzemy delikatnie kociaczka na kolana, ustawiamy go tyłem do nas (tak wygodniej!). Najpierw najlepiej sprawdzić jak porusza się tłoczek strzykawki, żeby nie przedobrzyć z podawaniem i nie doprowadzić do śmiertelnie niebezpiecznego zachłyśnięcia. Pamiętając, że kociak ma kruchutką szczękę, delikatnie wsuwamy dziubek strzykawki z boku pyszczka
    i podajemy płyn po około 0,1 ml - gdy przełknie podajemy kolejne 0,1 ml itd. Gdy kociątko "zaskoczy" zacznie samo ssać z tej prowizorycznej butelki i zje tyle, na ile ma zapotrzebowanie.

    Karmimy co 2 godziny.

    6. Po karmieniu obowiązkowo ostrożnie masujemy brzuszek zgodnie z ruchem wskazówek zegara (gdy kocię leży do góry brzuskiem) przez chwilę. Potem bierzemy watkę/kawałek czegoś miękkiego, zwilżamy w ciepłej wodzie i kolistymi, w miarę powolnymi ruchami masujemy tyłek. Kociątko powinno się pod wpływem takiego zabiegu wysiusiać, a także w którymś momencie wypróżnić.

    7. Parodniowe kociątko powinno mieć kojec, a w nim ciepły termofor do dyspozycji i coś miękkiego, by moglo się gdzieś wtulić i odejść od źródła ciepła, gdy mu przyjdzie na to ochota. Najprostrza rzecz: pudełko, stary sweter (chociaż można i nowy ;) ), butelka z ciepłą wodą, owinięta szmatą.

    8. Gdy już będziemy mieli możliwość jechania do weterynarza pamiętajmy o fachowym preparacie mlekozastępczym. Można go odstawić, gdy kocię zacznie samodzielnie jeść, czyli gdy pojawią się już ząbki (kocię trzeba tego nauczyć, ale wtedy jest do tego gotowe).

    Kiedy emocje już opadną i uda nam się uratować malucha poprośmy zaufanego weterynarza o szczegółowe informacje dotyczące odchowywania kociąt. Poinformuje on o szczepieniach, niepokojących objawach, jakie możemy zaobserwować, typie jedzenia jakie podawać itp.


    Powodzenia dla wszystkich zastępczych mam i tatusiów! :)

    środa, 20 maja 2009

    Niezłe aparaty

    Mamy nowe kociaki. Niestety, są z mojego osiedla, a to oznacza tyle, że akcja sterylizacyjna powinna przenieść się właśnie tutaj... Na szczęście mama maluszków jest już po zabiegu i czuje się dobrze.

    Kociątka są zdrowe i śliczne, jeszcze ofukują człowieka ale bez specjalnego przekonania...Niekiedy nawet zdarza im się wystawić brzuszek do głaskania!

    A oto one - ich ojcem chrzestnym został Bartek, więc dostały odpowiednie imiona - Canon, Nikon i Eos ;).

    Oto Canon. Biegał sobie beztrosko po zielonej trawce pod blokiem - dzięki niemu odnaleźliśmy też pozostałe kociątka.











    Tak wygląda Nikon. To strachulec, ciapa i producent najwyższej klasy fuknięć. Jest bardzo wrażliwy i ciężko przeżył rozstanie z mamą.











    Eos. Wspaniała, odważna, inteligentna i rozbrykana. Od razu było widać, że będą z niej ludzie ;).












    Cała trójka ma około 6-7 tygodni. Jeśli wszystko pójdzie dobrze i kociaki nie rozchorują się już za jakieś 2-3 tygodnie będzie można je adoptować. Na razie uczą się samodzielnego jedzenia i korzystania z toalety :)

    Mam nadzieję, że szybko znajdą wymarzony domek...