niedziela, 28 czerwca 2009

Kot do schroniska?...



Googleanalytics ostatnio poinformował mnie, że są osoby, które znajdują mojego bloga przez frazę "jakie są warunki oddania kota do schroniska".

Wydaje mi się, że istnieje ograniczona ilość głupszych pomysłów, lepszych jest za to mnóstwo.

Żeby jak najmniej istot czujących ucierpiało należy:

Po pierwsze, zanim weźmie się kota należy pomyśleć parę razy.
Po drugie, jeżeli naprawdę nie możemy z jakichś przyczyn zatrzymać kota - poszukać mu domu wśród znajomych, zrobić ogłoszenia na własną rękę.
Po trzecie: jeżeli tylko czasowo nie możemy się nim opiekować - zatrudnić znajomych lub rodzinę do opieki nad nim bądź opłacić mu koci hotelik.
Po czwarte, gdy już będziemy niemal pewni naszej decyzji iść samemu do schroniska i zobaczyć warunki tam panujące. Zobaczyć ile jest zwierząt, jak się do siebie odnoszą... z pewnością jeśli byliśmy opiekunami jednego kota jedynaka, taka sytuacja nam się nie spodoba.

Jeżeli mimo wszystko tak po prostu oddajemy kota do schroniska to znaczy coś złego, albo o nas, albo o naszej sytuacji. Dlatego, że kot w schronisku cierpi: na nieodpowiednie warunki, ścisk, niezgodność z charakterami towarzyszy, choroby wynikające z przebywania w grupie, niedostatek ciepła i czułości ze strony człowieka, prywatności, spokoju, zabawy...całe lata bycia numerkiem, a w niektórych schroniskach - śmierć z powodu "nieadopcyjności".
Schronisko powinno być miejscem krótkiego postoju w drodze do nowego domu, ale w praktyce często jest umieralnią, ostatnim miejscem na ziemi.

Jako wolontariuszka CK nigdy nie chciałabym, żeby nasze schronisko tak wyglądało. Dlatego apeluję o nieprzekazywanie nam kotów ani psów. Jeżeli przyjmiemy ich jeszcze więcej, sytuacja może drastycznie się pogorszyć, a warunki spaść do poziomu tych ze schronisk o znacznie gorszej renomie - z powodu braku miejsca i funduszy. Nie wierzymy zasadzie, że "jak Bóg dał dziecko, to da również i na nie". Nasze koty wymagają często zbyt dużej opieki.

To wcale nie jest tak, że nie "zwykli" ludzie nie mogą nic zrobić dla zwierząt, także tych w niebezpieczeństwie. Czasem jednak pomoc nie powinna zaczynać się od przewiezienia do schroniska. Powinna za to zacząć się od sterylizacji i przeglądu u weterynarza. W razie braku pieniędzy można je uzyskać z funduszu CIACH!bezdomność.

piątek, 26 czerwca 2009

Dobre i złe wieści

Dobre są następujące: niedawno wszystkie trzy dziewczynki zyskały sobie Wirtualnych Opiekunów :) Bardzo się cieszę i dziękuję Wam serdecznie! To ogromna pomoc dla Cichego Kąta i dla Maluszków.
Dobrą wiadomość przyniosła także dzisiejsza kontrolna wizyta u weterynarza: małe nie muszą już brać antybiotyku. Infekcja bakteryjna została już zwalczona: gorzej z wirusową, która dalej może dawać się we znaki. Będziemy więc podnosić odporność, dbać o higienę oczek i dawać osłonowo tobramycynę i naclof.
Trzecia, i najważniejsza, dobra wiadomość: Zaina jest zarezerwowana :)))) Jestem bardzo szczęśliwa, bo wszystko wskazuje na to, że znalazła świetny domek. Pojedzie do niego, kiedy nowi Opiekunowie zdecydują, na jakim etapie leczenia przejmują pałeczkę. Jej imię najwyraźniej rzeczywiście przyniosło szczęście!

Czwarta dobra wiadomość: Sahara jest prawie zdrowa! :) Niewielka opuchlizna na spojówkach zapewne już niedługo się utrzyma. Mała jest radosna, pełna życia i... gotowa do adopcji...

Teraz złe wiadomości: Daina i Zaina będą potrzebowały operacji. U każdej na jednym oczku pojawił się wrzód, który spowodował zrośnięcie się spojówek. Niestety, oczka same sobie nie poradzą. Owrzodzenie należy na razie wyciszyć, potrzebne są miejscowe leki przeciwzapalne (naclof). Będziemy monitorować stan oczek i po jakimś czasie, gdy już stan maluchów będzie na to pozwalał, zrobimy operację.

Cóż, i tak kończy się lepiej niż myślałam. Oczka pod spojówkami są prawdopodobnie zdrowe. Po operacji pozostanie niewielkie owrzodzenie, które jednak w niewielkim stopniu będzie zaburzało widzenie. Bądźmy więc dobrej myśli :)

sobota, 20 czerwca 2009

Pomóż! Zostań opiekunem wirtualnym!



Azyl jak zwykle o tej porze roku jest w kiepskiej kondycji finansowej. 93 koty, które przebywają pod naszą opieką to nie przelewki. Jednak największym problemem jest brak opiekunów wirtualnych, którzy zawsze byli dużym wsparciem dla naszej działalności.

Opieka wirtualna to 50 zł miesięcznie, przeznaczonych przez Opiekuna w danym miesiącu. W zamian za to opiekun dostaje zdjęcia i aktualne informacje o danym kociaku aż do dnia, w którym ten będzie miał już domek stały.

Jeżeli nie możesz wziąć kociaka do siebie, zawsze możesz mu pomóc właśnie w ten sposób...

Dwa z moich kociąt nie mają takich opiekunów. Zaina i Daina, te dwie najbardziej potrzebujące maluszki, muszą obyć się bez wirtualnej opieki. A może to się zmieni?....
Przede wszystkim opiekuna potrzebuje Zaina (na zdjęciu, w specjanym kołnierzu - widoczne małe spinacze pod lewym okiem). Po ostatniej kontroli okazało się, że trzeba ze szczególną troską dbać o jej lewe oczko. Z powodu zapadnięcia się gałki ocznej powieka podwinęła się, drażniąc oko, co pogłębiało stan zapalny, powodowało ból i dyskomfort. Na razie weterynarz założył specjalne zszywacze, które być może sprawią, że Zaina nie będzie musiała mieć operacji.
Zszywacze dały swój rezultat niemal natychmiast: mimo uciążliwego kołnierza kicia bawi się znacznie więcej, bryka i hasa... a na moich kolanach wreszcie ślicznie zamruczała. Nie jest też tak skora do fuczenia - to oznacza, że właśnie ta powieka sprawiała, że gorzej się czuła.

Takie leczenie jest kosztowne... może ktoś otoczy wirtualną opieką małą Zainę?...
Jeżeli chcesz zostać wirtualnym opiekunem wejdź na stronę azylu i przeczytaj instrukcje w zakładce (po lewej stronie) "Adopcje Netowe". Tam też znajdziesz numer konta azylu i dane potrzebne do przelewu. Możesz także wybrać dowolnego kota, który jest na stronie azylu (oczywiście tylko ten, który nie został jeszcze adoptowany, ani realnie, ani wirtualnie)

To tylko 50 zł miesięcznie... dla naszych kotów to ratunek. Ponad połowa wciąż czeka...

piątek, 19 czerwca 2009

Eos i Nikon

Z przyjemnością zawiadamiam, że Eos i Nikon, którzy tymczasowo przebywają u Justyny mają swoje gościnne występy na jej blogu http://www.czterylapyszczescia.blogspot.com/ :)

Justyna - dziękuję :)

czwartek, 18 czerwca 2009

Rewolucja



Zrobiła się mała rewolucja. W sąsiedniej piwnicy znalazłam w niedzielę trzy kocięta, około 6-tygodniowe, super zasmarkane maluchy - po prostu koci katar z turbodoładowaniem. Kociaki czuły się wtedy naprawdę źle, więc zostały na jedną noc w lecznicy, pod stałym nadzorem pani doktor. W dodatku trzeba było "coś" zrobić z Eos i Nikonem, które są zdrowe, kluskowate i wypieszczone, i żadna siła nie zmusi mnie do narażania ich na takie infekcje, z jaką mamy teraz do czynienia. Dzięki Justynie, opiekunce Domisi, udało się je odizolować :D.

Infekcja jest rzeczywiście upierdliwa. Gdy zobaczyłam maluchy po raz pierwszy stwierdziłam, że dwa z nich nie będą widziały prawie na pewno - na szczęście się pomyliłam. Okulista, dr Stefanowicz, stwierdził pewne szanse na wyzdrowienie oczków. Tłuczemy więc antybiotykiem dopyszcznym i doocznym (tobramycyna i doksycyklina, auć auć), jednak efekty są wg mnie mało satysfakcjonujące. Zdaje się, że wirus dobrze się trzyma i postanowił skorzystać na wciąż obniżonej odporności kociaków. Infekcja utrzymuje się na jednym poziomie, choć opuchlizna rzeczywiście schodzi coraz ładniej. Gorzej, że dziś jedna z panienek krwawiła z oka. Wygląda na to, że błony śluzowe już są kompletnie zmacerowane, a antybiotyk nie polepsza w tym względzie sytuacji :( po południu wet.

A tak wyglądają pannice: jedna, najbardziej dzika i chora, nazywa się Zaina. Po arabsku szczęście ;) To imię zawsze dobrze działa

To najzdrowszy egzemplarz. Słodkie, kochane, głupiutkie, mruczy na kolanach. Typowy 6-tygodniowy kociak. Oczka w stanie niemal bardzo dobrym.

Właśnie zrobiło kupę. Jest zdziwione.







Jedno z bardziej chorych. Odróżniam po stopniu "chorości". Choć niedługo trzeba będzie może stosować jakąś farbę, albo co...

To akurat Zaina :)









Toaleta.

niedziela, 14 czerwca 2009

Canon zakłada drukarnię

Nowy Domek Tymczasowy Canonika założył bloga, a na nim donosi o najnowszych osiągnięciach malucha :)
Nasz Szczypior postanowił założyć drukarnię. Na razie zajmuje się organizacją pracy i dysponuje zgromadzonym papierem. Chyba jednak nie ma biznesplanu...


Wszystkich chętnych do obejrzenia harców Canonika zapraszam tutaj. Miłej zabawy :))

sobota, 13 czerwca 2009

Nowy domek... tymczasowy :)


Canonik dostał nowy domek. Niestety - tylko tymczasowy, ale za to jaki :)). Podejrzewam, że mały szybko wpadnie w narcyzm - większość uwagi skierowana jest właśnie na małego "Szczypiorka" i jego ekscesy.

Beata i Paweł, którzy zaopiekowali się Canonikiem, oprócz wzorowej opieki zapewniają małemu... towarzystwo i sesje zdjęciowe ;) (obok zdjęcie ich autorstwa - dziękuję!)

Jak widać, razem z rezydentem Yźkiem dogadują się świetnie. Canon ponoć w ogóle nie odczuł stresu przeprowadzkowego - być może będzie się to zmieniać z wiekiem i jego kociątkowa pewność siebie zmaleje, albo i nie - zostanie takim właśnie zawadiaką z podwórka.
W nowym domu Szczypior obwąchał wszystkie kąty, bardzo spodobał mu się koszyk na makulaturę, którego natychmiast użył do swoich celów. Tylko Yzio jakoś dziwnie na niego patrzy, jednak jego łagodność przerasta znacznie zdziwienie :D

Mam nadzieję, że Canonik znajdzie szybko nowy dom :). Beacie i Pawłowi serdecznie dziękuję za opiekę nad Szczypiorkiem - mam nadzieję, że będziecie mieć z tego jak najwięcej radości i jak najmniej kłopotów :).