wtorek, 1 grudnia 2009

Sesja w zieleni

Kupiłam SOBIE zielony pledzik. Myślałam, że będzie służył przede wszystkim MI. Jak zwykle byłam w błędzie. Otóż tak naprawdę kupiłam go Saharze. Okazało się, że mam kota-narcyza*.



Oto ja, Sahara



I ja...



...i ja...



...i wreszcie JA.




*UWAGA! Prawdziwe narcyzy są trujące dla kotów.

6 komentarzy:

ewung pisze...

ale słodziutki narcyz :-)

abigail pisze...

Wygląda pięknie w zielonym :)!

Misiek :) pisze...

Ale masz ŚLICZNEGO kota. Takie fajne ubarwienie i mordka. :] Super się prezentuje na tej pościeli. Pozdro misiek.

Unknown pisze...

Saharka jest piękna.. I te duże tajemnicze oczy... Mmm :)

noidobrze pisze...

wiem skądinąd, że Sahara przynosi szczęście. wystarczy ją zechcieć.
...kibicuję Ci Egipska Księżniczko :)
(gdyby tylko mój mąż postradał zmysły i zgodził się na trzeciego kota...)

ps. pozdrawiam, dziękuję za miłego maila i... rozumiem :)

Stachurka pisze...

:) dziękuję :))